Już w starożytnym Kościele kładziono mocny akcent na prak­tykowanie miłosierdzia zarówno przez duchownych, jak i wier­nych świeckich. Uważano, że dzieła miłosierdzia należą do podstawowych obowiązków każdego chrześcijanina reali­zującego ewangeliczny styl życia Jezusa Chrystusa. W Piśmie Świętym Bóg objawia się człowiekowi jako miłosierny. Święty Paweł Apostoł w Liście do Efezjan pisze o Bogu bogatym w mi­łosierdzie (por. Ef 2,4). Ucieleśnieniem tej miłosiernej miłości Boga, wyłaniającej się z kart Nowego Testamentu, jest sam Je­zus Chrystus będący „obliczem Ojca”, który jest „Ojcem mi­łosierdzia i źródłem wszelkiej pociechy” (por. 2 Kor 1,3). Syn Boży przez swoje słowa i czyny wobec cierpiących i ubogich objawiał największy przymiot Stwórcy. Pierwszym aktem mi­łosierdzia Boga było stworzenie świata i człowieka. Drugim zaś możliwość zbawienia w Jezusie Chrystusie, które dokonało się przez całkowite wyniszczenie w Jego męce i śmierć, osiąga­jąc swoją pełnię w zmartwychwstaniu. Przejawem miłosierdzia Boga są także sakramenty, przez które Bóg udziela swoich łask, odpuszcza grzechy, oczyszczając ludzkie dusze. Sam Chrystus zaprasza do czynienia miłosierdzia, mówiąc: „Bądźcie miłosier­ni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). Jako kapłani – szafarze sakramentów świętych, głoszący słowo Boże, powołani do uświęcania Ludu Bożego – jesteśmy wezwani do naśladowa­nia Mistrza z Nazaretu, upodabniając się do Niego w sposobie myślenia i działania. W ten nurt miłosierdzia wpisuje się modli­twa wstawiennicza, jałmużna oraz post. W niniejszym artyku­le chciałbym zwrócić uwagę na kwestię ascezy chrześcijańskiej w kontekście miłosierdzia otrzymywanego i przekazywanego, mającego charakter ofiary, umartwienia zewnętrznego i we­wnętrznego, wyrzeczenia pomagającego w nawróceniu serca w celu przeciwdziałania złym tendencjom, prowadzenia życia zgodnego z wolą Bożą, a w konsekwencji pozwalającego wydać owoce w postaci osobistej świętości.

Zaproszeni przez Chrystusa do bycia Jego „szczególnym na­rzędziem” na ziemi w kapłaństwie służebnym jako dobrzy pa­sterze, którzy karmią wiernych słowem Bożym i Eucharystią oraz prowadzą ich przez kierownictwo duchowe, konieczna jest osobista troska o życie duchowe. Jednym z istotnych ele­mentów w tym procesie jest duch ofiary, często utożsamiany z umartwieniem i życiem ascetycznym. Ofiara połączona bo­wiem z modlitwą stanowi dwa aspekty tej samej rzeczywistości w drodze człowieka ku Bogu. Modlitwa niezawierająca w sobie tego ascetycznego dążenia nie byłaby modlitwą, ale jakimś ode­rwaniem od życia, bezpłodnym rozmyślaniem. Nieoparta zaś o wysiłek ofiary i wyrzeczenia się samego siebie stopniowo tra­ci na wartości, aż w końcu przestaje istnieć. Wysiłek ascetyczny w modlitwie znajduje zaś swe źródło siły i swój prawdziwy kie­runek. Umartwienie pozbawione modlitwy staje się tylko ego­centrycznym doskonaleniem samego siebie, a więc przestaje być chrześcijańskie. Jest więc rzeczą nieodzowną, aby te dwa ele­menty były ze sobą związane i stanowiły nierozdzielną całość. Dlatego aby prowadzić wiernych do Boga pełnego miłosierdzia, nie może zabraknąć w formacji kapłańskiej ducha ofiary, wy­rzeczenia, umartwienia. Ogólnie rzecz ujmując – ascezy chrze­ścijańskiej, która jest nieodzownym elementem wzrostu życia duchowego.

Obecnie problematyka odnosząca się do umartwienia w życiu chrześcijanina, a zwłaszcza kapłanów i osób konsekrowanych, wydaje się być marginalizowana w Kościele katolickim. Stąd też warto ukazać jego rangę w procesie uświęcenia siebie oraz Ludu Bożego m.in. przez podanie definicji umartwienia, a także jego celu. Umartwienie jest zatem czynem ascetycznym polega­jącym na wyrzeczeniu się z motywów religijnych rzeczy dobrej z miłości do Boga i bliźniego, ćwiczenia woli oraz przywiązania do wartości. Umartwienie porządkuje myśli człowieka, język, zmysły, ciało, pragnienia, dążenia. Przez grzech pierworodny i grzechy osobiste człowiek stał się buntownikiem wobec Boga. Ten bunt i nieposłuszeństwo usadowiło się w nim na wszystkich szczeblach jego istoty, we wszystkich jego władzach i przeja­wia się w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich jego uczynkach. Owo nieposłuszeństwo przejawia się przede wszyst­kim przez szukanie zaspokojenia swych pożądań w sposób nie­zgodny z wolą Bożą. Jednak może też przejawiać się w braku energii i wysiłku do spełniania tego, czego Bóg żąda.

Zadaniem umartwienia jest wyleczenie, naprostowanie czło­wieka na wszystkich jego poziomach „od góry do dołu” przez przeciwdziałanie tendencjom złym i stopniowe podporządkowa­nie duszy i ciała posłuszeństwu łaski, by uczynić go wolnym wewnętrznie. Z tego punktu widzenia z umartwienia wyni­ka zasada, że jest ono z natury swej uniwersalne. To znaczy, że obejmuje ono całego człowieka i wszystkie przejawy jego ży­cia duchowego i cielesnego, porządkując i poddając je łasce, oraz przywraca ład utracony przez grzech. Chrześcijanin przez ascezę może dążyć nie tylko do przywrócenia ładu w swojej istocie, ale też do zadośćuczynienia za swoje dawne winy przez zadawa­nie sobie dodatkowego umartwienia albo dążenia do pełniejszej wolności przez całkowite oderwanie się od mysterium iniquitatis. Szczególnie dziś, kiedy dostrzegamy, że umartwienie, któ­re jest kluczowym elementem ascezy, zostało w dużej mierze zaniedbane, potrzeba powrotu do tego środka uświęcającego i otwierającego na wrażliwość miłosierdzia.

W dzisiejszych czasach – począwszy od stanu duchownego, przez osoby konsekrowane aż po wiernych świeckich – nad­miernie lekceważy się umartwienie zewnętrzne. Laksystyczne podejście do tego zagadnienia prowadzi do zanikania praktyki umartwienia w ogóle, co powoduje wielką szkodę dla uświęce­nia człowieka. Trzeba wychowywać, a więc umartwiać całego człowieka, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrz­nym. Ojcowie pustyni praktykowali bardzo surowe umartwienie zewnętrzne, przywiązując do niego duże znaczenie. Wymagali w tym względzie wiele od samych siebie oraz od swych uczniów. Panował wśród nich duch pewnego atletyzmu ascetycznego, co z kolei wpływało na tężyznę duchową pierwotnego Kościoła. Obecne pokolenie chrześcijan nie dostrzega w umartwieniu for­my wynagradzania i pokuty za popełniane grzechy. Wystarczy spojrzeć, jak wygląda dziś w Kościele praktyka Wielkiego Postu. Według papieża Benedykta XVI zaniedbanie w Kościele prak­tyki pokutnej Wielkiego Postu spowoduje degenerację duchową, a nawet i fizyczną człowieka, co już jest dostrzegalne zwłasz­cza w krajach Europy Zachodniej. Szerzy się tam praktyczny ateizm, relatywizm moralny, zeświecczenie społeczeństwa, cze­go wynikiem są kościoły przerobione na muzea czy puby, pre­ferowanie homoseksualizmu, aborcji, eutanazji, eksperymentów na ludzkich embrionach. Warto przypomnieć orędzie fatimskie Maryi w setną rocznicę objawień, nawołujące do pokuty i wyna­gradzania za grzechy. Stąd też m.in. wynika konieczność prak­tykowania ascezy przez kapłanów w różnych wymiarach życia w celu osobistego uświęcenia i podwyższenia jakości życia du­chowego oraz owocności posługi duszpasterskiej wynikającej z sakramentu święceń. Wskazywanie jej znaczenia wiernym – czy to w konfesjonale, czy też przy okazji rozmowy duchowej – stanowi swoisty środek wprowadzający ład w życie wewnętrzne oraz dyspozycję poddania się woli Bożej.

Rodzą się jednak pytania: Jakie umartwienia możemy prakty­kować w naszym życiu? Jak je zastosować, aby przynosiły owoce nawrócenia i polepszenia jakości naszego życia w relacji z Bo­giem? W świecie nastawionym na permanentny odbiór informa­cji, na obraz, na hałas, na dogadzanie swoim rządzom cielesnym, na ciągłe odbieranie różnych bodźców z zewnątrz – na pierwszy plan wysuwa się umartwienie zmysłów: wzroku, słuchu, sma­ku, jak również umartwienie języka. Ta forma umartwienia ma wartość leczącą sferę zmysłów z zupełnym bezpieczeństwem dla zdrowia człowieka. Zaiste nikt jeszcze nie umarł ani nie za­chorował od umartwienia swej ciekawości widzenia i słyszenia albo od umartwienia swego gadulstwa, a pożytek z tego wielki i głęboko duchowy, bo duch ludzki zamykając okna zmysłów, przez które wylewa się na zewnątrz, skupia się w sobie, znajdu­jąc wiele światła i mocy. To umartwienie jest szczególnie zaleca­ne osobom duchownym, gdyż powoduje o wiele bliższy związek z życiem wewnętrznym oraz uciszenie duszy, umożliwiając bli­skie obcowanie z Bogiem. We współczesnym świecie, gdzie tak łatwo wszystko jest dostępne, począwszy od artykułów spo­żywczych, przez środki audiowizualne, aż po różnego rodzaju uciechy cielesne, również polecaną i skuteczną formą umar­twienia jest postawa stałej czujności, aby sobie w niczym nie dogodzić, bo człowiek wciąż czegoś pragnie. Trzeba zachować umiar. Jest to zasada tzw. złotego środka, którą praktykowali oj­cowie Kościoła. Czujność sumienia dostrzega zaś te poruszenia pragnień w różnych kierunkach, które rodzą się w człowieku. Raz by się chciało coś powiedzieć, innym razem czegoś dowie­dzieć, zająć wygodniejszą pozycję, coś zjeść albo się rozgrzać, albo puścić wodze swym myślom, albo przerwać uciążliwą pra­cę. Zasadą tego umartwienia jest nie dogodzić sobie w niczym i tych pragnień nie spełniać, chyba że ich realizacja jest obiek­tywnie potrzebna ze względu na zaistniałe okoliczności. Do­brze jest więc zwrócić uwagę na mnóstwo okazji, jakie każdy dzień przynosi, aby nie dogadzać sobie, ale przezwyciężać się w małych rzeczach, choćby w ujęciu sobie jedzenia, słodyczy, oglądania telewizji, serfowania w Internecie czy zachowaniu milczenia. Trzeba też zaakcentować stwierdzenie, że aby umar­twienie przyniosło oczekiwany owoc, musi być ono czynione z wytrwałością. W dziedzinie umartwienia realizuje się zasada mówiąca, że o wiele więcej osiąga się przez czyny małe, ale wy­trwale spełniane z miłością wśród szarych okoliczności życia, niż przez czyny wielkie, sporadyczne i bez ciągłości. Jednocześ­nie muszą być to umartwienia, które uderzają najtrafniej w to, co w naszym charakterze i w naszym postępowaniu najbardziej się łasce Bożej i jej żądaniom sprzeciwia. Na ogół wiemy, co na­leży czynić, często jednak nie chcemy zbyt dobrze wiedzieć, aby móc uciec od tego umartwienia, które zawsze jest dotkliwe.

Jednym z ważnych umartwień w życiu kapłana i zakonnika jest ład i dyscyplina osobista. Warunki zewnętrzne nie sprzyja­ją praktykowaniu ładu i postawie dyscypliny nie tylko w życiu młodzieży, ludzi dorosłych i starszych, ale też osób duchownych i zakonnych. W przypadku zakonników i kapłanów sporządzo­ny wcześniej plan dnia ulega zmianie w zależności od fantazji i własnego widzimisię. Nie wstają rano na modlitwy, odmawia­ją liturgię godzin pod koniec dnia, nie praktykują medytacji, po­siłki spożywają nieregularnie, robią to, do czego w danej chwili mają natchnienie, a potem zarywają noce na pośpieszne kończe­nie zaniedbanych obowiązków. Często cały ten nieład nie wyni­ka z konieczności zewnętrznych: typu posługi duszpasterskiej, pracy w szkole i na uczelni, ale nieładu wewnętrznego i braku dyscypliny osobistej, związanej z nieregularnością dnia. War­to przytoczyć wypowiedź benedyktyna bł. Placyda Riccardi (1844-1915), w której nadmienił, że znakomitym umartwieniem jest obowiązek, jeżeli do głębi zrozumie się jego wymagania i usiłuje im sprostać. Albowiem poważne i odpowiedzialne po­dejście do obowiązku zmusi człowieka do bardzo surowego ży­cia na co dzień. Wprowadzenie jednak w swoje życie braku ładu i dyscypliny osobistej niszczy wewnętrznego człowieka, jego zdrowie, umysł, zdolności oraz życie duchowe. Brak pla­nu dnia zazwyczaj działa rozpraszająco i osłabiająco na wolę człowieka, wprowadza nieład w życie zewnętrzne i wewnętrz­ne, prowadząc niejednokrotnie do popełniania grzechów. Z tymi zastrzeżeniami można powiedzieć, że plan dnia jest cennym na­rzędziem ascetycznym dla wzmocnienia naszej woli, ześrodkowania naszych wysiłków na rzeczach sensownych, uchronienia się od chwiejności, złudzeń i straty czasu. Plan dnia będzie speł­niał swoje zadanie ascetyczne, jeżeli będzie wiernie wypełnia­ny. W obecnych warunkach czasowych bezplanowa gospodarka czasem prowadzi zazwyczaj do zaniedbania życia duchowego, co może być powodem upadku, a w konsekwencji odejścia od realizacji Bożego powołania.

Podsumowując, należy stwierdzić, że praktykowanie umar­twienia w różnych jego formach jest nieodłącznym elementem ascezy życia chrześcijańskiego. Jest ono naśladowaniem Chry­stusa, który wyniszczając siebie przez kenozę, pragnie całko­wicie podporządkować się Ojcu, objawiając światu miłosierdzie Boga. Praktykowanie umartwienia dotyczy zarówno osób du­chownych, zakonnych, jak i wiernych świeckich. Powoduje ono wzrost życia duchowego w postaci wrażliwości na grzech, za­pobiega jego popełnianiu, sprzyja działaniu łaski i wzrostowi wrażliwości na ubóstwo duchowe i materialne bliźniego oraz przyczynia się do rozwoju cnót. Daje też możliwość wprowa­dzenia ładu i uporządkowania życia wewnętrznego w podda­niu się woli Bożej. W konsekwencji rodzi osobistą świętość, zwiększając przez to jakość i owocność naszej posługi jako osób poświęconych Bogu przez przyjęcie święceń czy profesję rad ewangelicznych, a także wiernych świeckich.