Źródło: J. Wełna (red.), W duchu miłości i wynagrodzenia. Program formacji ciągłej na rok 2007, Kraków 2007, s. 71-77.


 

ŚWIADECTWA

Edmund Robek (ur. 28 X 1939) – ksiądz pallotyn (SAC), doktor habilitowany teologii pastoralnej, duszpasterz i wykła­dowca na UKSW w Warszawie. Święcenia kapłańskie przy­jął 16 VI 1974 r. w Ołtarzewie z rąk bp. Władysława Miziołka. Do 2006 r. był proboszczem parafii pw. św. Wincentego Pallottiego w Warszawie przy ul. Skaryszewskiej 12. W 2003 r. obro­nił pracę doktorską na UKSW Trynitameposłannictwo dzieła piełgrzymkowego pałlotynów do Ziemi Świętej. Studium dogmatyczno-pastoralne. Habilitował się 15 I 2007 r. Prowadzi wykłady na temat działalności charytatywnej Kościoła na Wy­dziale Nauk Historycznych i Społecznych oraz na Wydziale Teologicznym UKSW i na Papieskim Wydziale Teologicznym Bobolanum. Jest autorem kilku książek, artykułów nauko­wych i materiałów publicystycznych.

Za szeroką działalność charytatywną (m.in. wigilia dla bezdomnych na dworcu kolejowym Warszawa Wschodnia) został odznaczony medalem „Zasłużony dla Warszawy” oraz otrzymał nagrodę Fundacji „Zdążyć z pomocą”. Za działal­ność duszpastersko-społeczną otrzymał wyróżnienia zarówno od władz kościelnych, jak i świeckich:

  • Srebrny Krzyż Zasługi – przyznawany przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
  • Złoty Krzyż Zasługi – przyznawany przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
  • Srebrny Krzyż Zasługi dla Kapelana Wojska Polskiego – przyznawany przez kapitułę krakowską,
  • Srebrny Krzyż Zasługi Światowego Związku AK,
  • Odznaka Honorowa za Zasługi dla Światowego Związ­ku Żo
  • łnierzy AK,
  • Odznaka Wyróżnienia AK,
  • Medal Bene facientibus – przyznawany przez bp. Kazi­mierza Romaniuka,
  • Medal 350-lecia nadania praw miejskich, za szczegól­ny wkład w rozwój życia społecznego i poprawę wizerunku Pragi, a także za kształtowanie użytecznych i patriotycznych postaw pro publico bono – przyznawany przez Radę i Zarząd Dzielnicy Praga Południe Miasta Warszawy.

Pełniąc funkcję proboszcza, był ojcem duchownym i wice­dziekanem dekanatu grochowskiego. Zadania te pełnił przez 12 lat; 3 lata należał do Komisji Duszpasterstwa Wielkomiej­skiego, działającej przy prymasie Polski.

W 1994 r. został mianowany przez wyższego przełożone­go Polskiej Prowincji Zwiastowania Pańskiego Stowarzysze­nia Apostolstwa Katolickiego (SAC) kapelanem Armii Krajowej V rejonu Praga, obwodu 6-XXVI.

 

Wywiad z ks. Edmundem Robkiem SAC

przeprowadził ks. Jarosław Grzegorczyk SCJ

W jaki sposób przygotowywał się Ksiądz do zostania proboszczem i objęcia związanych z tym obowiązków?

W 1967 r. wstąpiłem do Stowarzyszenia Apostolstwa Kato­lickiego (księża pallotyni). Po odbyciu dwuletniego nowicja­tu w Ząbkowicach Śląskich rozpocząłem sześcioletnie studia filozoficzno-teologiczne w Ołtarzewie k. Warszawy. W tym samym czasie studiowałem na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.

Po przyjęciu święceń kapłańskich (w 1974 r.) zostałem skierowany do pracy duszpastersko-powołaniowej i objąłem stanowisko wicedyrektora Komisji Duchowej Pomocy Powo­łaniom przy Konsulcie Wyższych Przełożonych Zakonów Mę­skich i Żeńskich. Mieszkałem wtedy w Lublinie. W sierpniu 1984 r. odjąłem urząd rektora Domu Zarządu Prowincjalnego Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Warszawie przy ul. Skaryszewskiej 12 (pełniłem go do 2002 r.) W 1985 r. zo­stałem mianowany proboszczem parafii pw. św. Wincentego Pallottiego w Warszawie.

W jakim stanie zastał Ksiądz parafię? Jakie warunki pracy duszpasterskiej stały się Księdza udziałem?

Realia placówki przy ul. Skaryszewskiej wyznaczyły pierw­sze ważne zadanie: budowę nowego kościoła parafialnego. Każda parafia chce mieć swoją świątynię. Budowa kościo­ła była więc koniecznością. Wprawdzie mieliśmy małą kapli­cę, ale zarówno jej stan techniczny jak i warunki lokalowe nie spełniały oczekiwań powstającego osiedla mieszkaniowe­go. Była po prostu za mała.

Wznoszenie świątyni górnej i dolnej trwało niecałe cztery lata. W wigilię uroczystości odpustowej, przypadającej w nie­dzielę Chrystusa Króla Wszechświata, 19 listopada 1988 r., ks. kard. Józef Glemp, prymas Polski, poświęcił i konsekro­wał nowo wybudowany kościół górny. W następnym roku, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, ks. abp Józef Dą­browski poświęcił kościół dolny.

Jednak najważniejszym zadaniem każdego proboszcza jest przede wszystkim budowanie wspólnoty żywego Kościo­ła. Po roku proboszczowania zawierzyłem parafię i wszystkich przychodzących do nas na modlitwę Matce Bożej Fatimskiej. Do aktu zawierzenia i wprowadzenia nabożeństw fatimskich przygotowaliśmy się przez rekolekcje. Od tamtej pory Ona pomaga nam w każdej sytuacji.

Parafia i jej proboszcz osobiście stali się znani dzięki działalności charytatywnej. Jakie są kulisy tej „sławy”?

W pracy duszpasterskiej starałem się, oprócz pełnienia po­sługi sakramentalnej, ukazywać Boga działającego w historii i w teraźniejszości, uwrażliwiałem na potrzeby drugiego czło­wieka. Przede wszystkim na potrzeby chorych dzieci, osób starszych przebywających w szpitalach, domach opieki, hospi­cjach oraz na potrzeby ludzi wymagających pomocy – „naszych” bezdomnych z Dworca Wschodniego i wszystkich potrzebują­cych, niezależnie od tego, gdziekolwiek by byli. Uwrażliwia­łem parafian na człowieka biednego i bezdomnego, o czym świadczą podejmowane przez nas akcje charytatywne: wigilie na dworcu kolejowym i w domu parafialnym, obsługa chorych w domach, pomoc w dożywianiu poprzez rozdawanie talonów żywnościowych, organizowanie śniadań dla dzieci itp.

Starałem się być otwarty na wszelkie inicjatywy, zwłasz­cza młodzieży. Stąd odbywały się kiermasze, loterie fantowe, książkowe, kawiarnie, koncerty itp. To wszystko było organi­zowane przez młodzież z myślą o zdobyciu w ten sposób pie­niędzy na pomoc chorym, biednym i bezdomnym.

Wspomagaliśmy biedne dzieci przy okazji ich Pierwszej Komunii Świętej. Dofinansowaliśmy wakacje dzieciom bied­nym. Przez wszystkie lata dokonywałem także dokładnego rozliczenia, bo miałem świadomość, że nie są to moje, lecz parafialne środki finansowe, przeznaczone na konkretny cel. Ja z urzędu stałem się jedynie ich gospodarzem i nie wolno mi było ich zmarnować. Często były to pieniądze pochodzące z niskich emerytur i rent. Prawdziwie wdowi grosz...

W posłudze, którą pełniłem jako proboszcz, nie mogłem zapomnieć o tych, którzy zginęli w obronie naszej Ojczy­zny i o tych, których Pan zachował jeszcze przy życiu, a brali udział w powstaniu warszawskim. Mam na myśli byłych żoł­nierzy Armii Krajowej i Szarych Szeregów. Oni mieli swoje miejsce w tym kościele.

Można się nieraz spotkać z zarzutem kierowanym pod adresem polskich księży, że ich zaangażowanie i ak­tywność na różnych polach działalności są przesadne, że brakuje duchowości...

W trakcie mojej posługi towarzyszyła mi świadomość, że kapłan jest posłany, by pomóc człowiekowi zbliżyć się do Boga, a jeśli ten Go zagubił, by pomóc mu w odnalezie­niu Go. Temu miał służyć stały dyżur w konfesjonale i adora­cja Pana Jezusa w dolnym kościele.

Dbałem o wystrój kościoła, odpowiednie szaty i naczynia liturgiczne. Chciałem, aby kult sprawowany był możliwie naj­godniej i z najwyższą klasą – jeśli można tak to określić.

Mam świadomość, że w tym wszystkim nie byłem sam. Byli ze mną parafianie oraz liczni sympatycy naszego kościoła. Mia­łem oparcie we wspólnotach ludzi świeckich. Prace niewymagające uczestnictwa kapłana wykonywali świeccy, np. przygo­towanie do sakramentu bierzmowania, prowadzenie katechez przedmałżeńskich, przychodni dla uzależnionych, dyżury w duszpasterstwie małżeństw niesakramentalnych, obsługa chorych, praca charytatywna itp. Miałem zawsze wspania­łych, ofiarnych współpracowników: księży wikariuszy i bra­ci zakonnych. Zawsze miałem dobre siostry zakonne ze Zgro­madzenia Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych.

Jak w praktyce wyglądała Księdza współpraca ze świec­kimi?

Akcjami duszpasterskimi kierowałem jako proboszcz przy po­mocy księży wikariuszów i wspólnot parafialnych. Nie wyobra­żam sobie prowadzenia dzisiaj parafii bez udziału świeckich.

Od II Soboru Watykańskiego zaangażowanie świeckich wciąż musi się zwiększać. W Kościele, w parafii rozwinął się nowy styl współpracy duchownych ze świeckimi. Musi się tak­że zwiększać współodpowiedzialność za dzieło ewangelizacji i w zaangażowaniu w służbę na rzecz innych. Wspomniane wspólnoty parafialne przemieniają oblicze Kościoła, a w na­szym przypadku parafii. Ze zwiększeniem współodpowie­dzialności musi wzrastać także wzajemne zaufanie. W oparciu o doświadczenie mogą powiedzieć, że źle zaplanowana akcja duszpasterska kończy się niepowodzeniem, przynosi szkodę wiernym i zniechęca innych kapłanów oraz świeckich do po­dejmowania wysiłku poszukiwań. Należy pamiętać, że para­fia jest żywym organizmem, złożonym z konkretnych osób, dlatego nie wolno dowolnie eksperymentować. Odnowę le­piej rozpocząć od diagnozy, od przestudiowania programów, a potem dopiero można wdrażać je w życie.

Powiedział Ksiądz o diagnozie parafii i jej potrzeb. Proszę powiedzieć, jak wyglądała ona w teorii i prakty­ce Księdza?

Jak często podkreślam na wykładach, w parafiach, zwłasz­cza wielkomiejskich, kilkudziesięciotysięcznych, w których nor­malne więzi międzyludzkie zanikły, katolicy żyją na tej samej ulicy, w tym samym bloku, na tej samej klatce schodowej. Co­dziennie obok siebie przechodzą, ale się nie znają. Nie intere­sują się problemami innych. Ba, chcą i wolą pozostać anoni­mowi. Proboszcz musi mieć wizję ożywienia takiej wspólnoty, chociaż jest to bardzo trudne. Chcąc jednak ją ożywić (w po­czuciu odpowiedzialności za Kościół), należy przed podjęciem jakiegokolwiek przedsięwzięcia „zdiagnozować” taką parafię.

Ocena stanu parafii określi kierunek działania, w którym ma iść praca duszpasterska. Diagnoza pozwoli na powoływa­nie takich czy innych wspólnot parafialnych. Tak też zrobi­łem. Utworzyłem bazę danych (kartoteka parafian) i zawsze przy okazji wizyty duszpasterskiej (kolędy) ją aktualizowałem. Mając bazę danych, podejmowaliśmy działania – duszpaste­rze ze świeckimi. Taką diagnozę parafii rozpocząłem, pamię­tam, od codziennej wizytacji duszpasterskiej. Parafianie mieli poznać proboszcza, a proboszcz miał się zapoznać z para­fianami. Wizytacja trwała dwa lata, odbywała się codziennie (oprócz lipca i sierpnia). Każdego wieczoru wyznaczałem so­bie dwie rodziny i jedną osobę samotną. Przy tej wizytacji, jak wspomniałem, założyłem ową dokładną kartotekę parafian, która była prowadzona także w wersji elektronicznej. Dane, które mnie interesowały, umieszczałem w szczegółowym ban­ku danych o parafii. Ta swoista diagnoza określała nam kie­runki pracy duszpasterskiej w parafii. Chorzy, rodziny wielo­dzietne, biedni, bezrobotni, bezdomni, narkomani, alkoholicy — oni wszyscy potrzebują naszej pomocy.

Przy współpracy świeckich katechistów organizowałem katechezę dorosłych w związku z katechizacją dzieci pierwszokomunijnych. W każdą niedzielę po mszy św. o godz. 20 chętni (ok. 60-80 osób) przychodzili na dyskusję z kapłanem (tematyka była różna, np. jak ludzie świeccy mówią o Bogu, o kapłanach, o Kościele, jak rozpoznać działanie diabła, opę­tanie przez złego ducha, seks, narkotyki...).

Prowadzone były również katechezy neokatechumenalne, dni skupienia, wolontariat, udzielano korepetycji. Działało po­radnictwo rodzinne i małżeńskie, kręgi zainteresowań. Powo­ływano lidera bloku lub klatki schodowej. Organizowaliśmy także koncerty charytatywne i okolicznościowe.

Odejście z parafii po wielu latach bycia w niej pro­boszczem może być trudne. Nie czuje się Ksiądz człowie­kiem zgorzkniałym i przegranym?

Odejście proboszcza po 21 latach bycia proboszczem — i to bardzo aktywnym – jest bardzo trudne. Jednak do odej­ścia trzeba się przygotowywać i być na nie gotowym. W moim przypadku nie było to aż tak bolesne, bowiem od 2000 r. po­woli oswajałem się z myślą o takiej sytuacji. Owocem tego była obrona doktoratu.

Zmieniłem miejsce pobytu, mam nowe zajęcia, dlatego nie czuję się człowiekiem przegranym czy zgorzkniałym – jak zresztą sami doświadczacie tego, mam nadzieję, na wykładach.

Moim pożegnalnym słowem skierowanym do parafian było życzenie z pierwszej encykliki papieża Benedykta XVI: „Trwajcie mocni w wierze!”.

Dziękuję za rozmowę.