Źródło: D. Mroczek (red.), Bądźcie prorokami Miłości!, Wydawnictwo Księży Sercanów. Dział Poligraficzny, Kraków 2007, s. 21-24.

ks. Ryszard Miś SCJ

Sercanie – misjonarze miłości

WSTĘP

Wyniesienie na ołtarze naszego Założyciela jest niewątpliwym zaszczytem i powodem do radości dla wszystkich wierzących, ale przecież w szczególny sposób dotyczy to nas, jego duchowych synów. Charyzmat czyli dar duchowy, jakim przez o. Leona De- hona został ubogacony cały Kościół jest niezwykle bogaty w treść i jest tak aktualny, że mimo upływu lat, ciągle ukazuje wierzącym najbardziej żywe i aktualne problemy Kościoła. Znalezienie właś­ciwego miejsca w świecie tracącym poczucie wartości duchowych, szukanie odpowiedzi na zagrożenia moralne, jakie stają się coraz wyraźniejsze i coraz powszechniej odczuwalne, znalezienie właści­wych dróg dotarcia do społeczeństw i narodów - to problemy aktual­ne dziś, ale doskonale znane też naszemu Założycielowi.

Był człowiekiem starannie wykształconym, niezwykle inteli­gentnym, otwartym na problemy współczesnego mu społeczeństwa i Kościoła, ale nade wszystko był człowiekiem wiary, widzącym w otaczającej go rzeczywistości pole działania, które Bóg otwiera przed człowiekiem. Był też człowiekiem czynu i świadomość faktu, że Pan wzywa go do pracy dla swego królestwa, nie pozwalała mu nigdy pozostać obojętnym na potrzeby człowieka i Kościoła. Jed­ną z największych była i wtedy i dziś potrzeba ewangelizacji świa­ta. Nie dziwi więc fakt, że od samego początku Zgromadzenie przez niego założone poświęca temu zaszczytnemu, ale ogromnie trudne­mu zadaniu wiele sił i środków materialnych.

ZASADNICZE KIERUNKI DZIAŁALNOŚCI O. LEONA DEHONA

Charakterystycznym rysem działalności o. Leona Dehona była jego wrażliwość na problemy społeczne i potrzeby duchowieństwa. Rozwijający się kapitalizm niósł ze sobą ogromne możliwości roz­woju, ale niesprawiedliwość, jakiej doświadczali robotnicy poru­szała go do głębi i kazała szukać sposobów jej przezwyciężania. Duchowieństwo mogłoby być wielką pomocą w tej pracy, ale bra­kowało ludzi odpowiednio uformowanych. Stąd też jednym z głów­nych zadań założonego przezeń Zgromadzenia miała być troska o intelektualny i duchowy poziom formacji kapłanów. Wytycza­jąc drogi swojemu Zgromadzeniu, o. Dehon widział swoich zakon­ników w krajach, gdzie Kościół cierpi, gdzie warunki są tak trud­ne, że nie ma ludzi chętnych do stawienia im czoła, gdzie sytuacja społeczna wymaga rozwiązań ewangelicznych - jednym słowem chciał ich mieć wszędzie tam, gdzie miłość Boga była lekceważona i obrażana. Misje były dla niego najlepszym terenem do realizacji charyzmatu księży-wynagrodzicieli, bowiem właśnie tam potrze­by społeczne, praca nad formacją duchowieństwa i ewangelizacja są największymi wyzwaniami dla Kościoła. Aktualności tej sytuacji nie trzeba uzasadniać, bo i dziś potrzeby krajów misyjnych są po­dobne, a ludzi, którzy gotowi są poświęcić się dla innych jest ciąg­le za mało.

MISJE

Konieczność rozpoczęcia pracy misyjnej nie podlegała żad­nej dyskusji. W planach Założyciela była ona czymś oczywistym i jedynym problemem było znalezienie odpowiedniego terytorium. Nie było to wbrew pozorom łatwe. Kiedy, po długich poszukiwa­niach odpowiedniej propozycji, otworzyła się możliwość wysłania misjonarzy do Ekwadoru, było to dla niego znakiem opatrzności Bożej. Ekwador nie był krajem, w którym chrześcijaństwo było­by nieznane, ale rewolucyjne przemiany drugiej połowy XIX wie­ku bardzo boleśnie dotknęły i społeczeństwo i Kościół tego kra­ju, niestety nie bez winy duchowieństwa, które nie potrafiło stanąć w obronie prawdy i pokrzywdzonych ludzi. Dlatego też możliwość podjęcia pracy w takich trudnych warunkach była dla niego nieod­partym wyzwaniem. Tu można było realizować wszystko, w czym widział sens istnienia swojej rodziny zakonnej. Ponadto kiedy oka­zało się, że na wschodnich terenach kraju żyje ponad 200 000 In­dian, do których nie dotarli jeszcze żadni misjonarze - o. Dehon był przekonany, że jest to niebywała szansa dla jego młodziutkiego Zgromadzenia. W 1888 roku do Ekwadoru wyjechali pierwsi mi­sjonarze i rozpoczęli pracę misyjną. Objęli prowadzenie semina­rium, przejęli opiekę nad dwoma szkołami i osiedlili się w pobliżu terenów zajmowanych przez pogańskie plemiona Indian. W 1893 roku o. Dehon wysyła pierwszych misjonarzy do Brazylii Pół­nocnej w celu objęcia opieką duszpasterską robotników w fabry­ce tekstyliów w Camaragibe (Recife). Potem otwiera następne mi­sje: w 1897 w Kongo, Stanley Falls, w 1898 w Tunisie, w 1903 w Brazylii Południowej (wyspa Desterro, w stanie Santa Catarina) i w 1907 roku w Finlandii.

DUCHOWOŚĆ MISYJNA

Patrząc na życie o. Dehona łatwo dostrzec, że jego fascynacja misjami stanowi bardzo znaczący element jego duchowego rozwo­ju. W swoim Dzienniku stwierdza: od samego początku marzyłem o tym, aby (...) zostać zakonnikiem lub misjonarzem (NHV1,29). Kie­dy w 1868 roku był już alumnem seminarium św. Klary w Rzymie, zapisał się do Dzieła Rozkrzewiania Wiary, by modlitwą i działaniem na rzecz misji wspomagać misjonarzy. Już jako Założyciel wspólno­ty zakonnej często powtarzał, że misje są nieodłączne od dzieła wy­nagrodzenia. W Dyrektorium z 1908 roku mówi wyraźnie: „Gorący zapał kapłanów Najświętszego Serca wyrazi się szczególnie w pra­cy na dalekich misjach, gdzie jest więcej trudności i utraty życia niż w Europie. Gorąca miłość doświadcza się przez ducha poświęcenia”. W listach do misjonarzy również bardzo dobitnie podkreśla, że „ich życie jest życiem ofiary i wynagrodzenia, jak tego wymaga nasze po­wołanie’ (A mes missionaires, AD B 38/6). Deklaracją intencji, jakie nosił wobec założonej przez siebie wspólnoty zakonnej są słowa, które zamieścił w Dzienniku pod datą 5 listopada 1909 roku: „Pozostaje mi już niewiele lat życia i chcę jasno sprecyzować cel naszego drogiego Zgromadzenia, aby w późniejszym czasie nie zmieniło się jego ukierunkowanie. Cel jest podwójny: apostolat wynagrodzenia i misje”.

Konstatując fakt, że w początkowych latach istnienia Zgroma­dzenia, a dokładniej w latach 1888-1903, borykając się z ustawicz­nym brakiem kapłanów zdecydował się na wysłanie 55 misjonarzy do różnych krajów świata, trzeba powiedzieć, że jego umiłowanie misji nie było jedynie teorią.

ZAKOŃCZENIE

Gdy, jako jego duchowi synowie stajemy przed faktem publicz­nego i uroczystego uznania jego zasług dla całego Kościoła, powin­niśmy czuć się nie tylko dumni z przynależności do jego duchowej rodziny, ale przede wszystkim zobowiązani do realizowania jego charyzmatu, jego wizji życia zakonnego, życia Księży Najświętsze­go Serca Jezusowego.