Źródło: D. Mroczek (red.), Bądźcie prorokami Miłości!, Wydawnictwo Księży Sercanów. Dział Poligraficzny, Kraków 2007, s. 16-20.

 

ks. Jerzy Mordalski SCJ

Ojciec Dehon i wynagrodzenie

Jedno skruszone serce, mówi nasz Pan, jedno serce, które wyraża miłosne współczucie dla mnie, kładzie na moje zranione oblicze balsam, który ociera wszystkie moje boleści.

Ukochani w Sercu Jezusowym Bracia i Siostry!

W tym krótkim rozważaniu pragniemy poznać jeden z aspektów przeżywania wiary przez o. Dehona a mianowicie „wynagrodze­nie Sercu Jezusowemu za grzechy świata”. Usłyszane na począt­ku słowa, pochodzące od Pana Jezusa, a przekazane św. Gertrudzie w prywatnym objawieniu, głęboko tkwiły w świadomości o. De­hona i były przez niego często wspominane. Potwierdzają one sens „wynagrodzenia”.

Kiedy słyszymy słowo wynagrodzenie, słusznie przychodzi nam na myśl skojarzenia z należną za coś zapłatą. Myślimy zazwyczaj o sprawiedliwym wynagrodzeniu za pracę, za jakąś usługę. Bulwer­suje nas, kiedy w tym kontekście słyszymy o niesprawiedliwości, o zatrzymaniu zapłaty lub o oszustwie.

Ale czym jest wynagrodzenie Sercu Jezusowemu? Jakiej rze­czywistości dotykamy? Jest to rzeczywistość ludzkiego grzechu, ale także rzeczywistość nieskończonego Bożego miłosierdzia, któ­re nie pozostawiło człowieka w straszliwym położeniu śmierci, wy­nikającym z odrzucenia Boga w grzechu, ale dało szansę na unik­nięcie tego, na co sprawiedliwie człowiek zasłużył.

Bóg Ojciec jest tym, który z miłości do ludzi daje nam swego Jednorodzonego Syna, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Święty Jan mówi: „W tym przeja­wia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posiał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (U 4,10). Pierwsze więc źródło pojednania i wynagrodze­nia za grzechy tkwi w Sercu Jezusowym. Chrystus jako pośrednik przychodzi nie po to by łagodzić „gniew Ojca”, ale po to, by przy­nieść pokój od Ojca dla wszystkich: sprawiedliwych i grzeszni­ków. Więcej! Przynaglany miłością do Ojca i grzesznej ludzkości nie waha się ofiarować swego życia dla wynagrodzenia za grzech i przezwyciężenia go[1].

Czuł to doskonale o. Dehon kiedy pisał: Czyniąc swój akt odda­nia się, Zbawiciel wydaje głośny okrzyk, który, powiada święty Pa­weł, przeniknie niebiosa. Był to okrzyk miłości, okrzyk Serca Jezusa. To było zdanie się Serca Jezusa na miłość i wolę swojego Ojca. My również zdajemy się na miłość Serca Jezusa przez profesję miłości ku Boskiemu Sercu. Wszystko jest w tej miłości, wszystko w tym od­daniu. Niech każdy z przyjaciół Serca Jezusowego powtarza je czę­sto, niech nie ma innej myśli, innego pragnienia[2].

Kiedy myślimy o wynagrodzeniu za grzech świata, winna nam towarzyszyć ciągle myśl o Bożej miłości. My, ludzie, nie jeste­śmy w stanie sami wynagrodzić Majestatowi Bożemu za grzechy. Ale i warto uświadomić sobie, że Ofiara Pana Jezusa nie była li tyl­ko sprawiedliwym pomszczeniem zniewag wyrządzonych Bogu przez ludzkość. Bóg chyba nie oczekuje „adekwatnej zapłaty” jak jakiś handlarz. Ci, którzy tak myślą powinni przypomnieć sobie przypowieść o synu marnotrawnym. Jest tam ukazany obraz Ojca Niebieskiego, który wybiega wzruszony naprzeciw syna, który „za­ginął”, a „odnalazł się”. Jedynym więc wyjaśnieniem wynagrodze­nia jest miłość Ojca, który nie zawahał się dać swojego Syna dla zbawienia świata i miłość Chrystusa, którego Serce chciało wybrać sposób najbardziej wspaniałomyślny, wyjść na przeciw krzyża dla osiągnięcia przez całą ludzkość Ojcowskiego przebaczenia.

Nikt z nas nie zna ogromu grzechów popełnionych przez ludzi przed nami, nikt nie potrafi przewidzieć ile jeszcze historia ludz­kości przyniesie zła, ale jesteśmy w stanie odkryć w naszym włas­nym sumieniu grzech, który obraża Boga. Widzimy także zło, któ­re dzieje się wokół nas. Mamy przed oczyma Chrystusa cierpiącego z miłości dla naszego zbawienia. Czyż te wszystkie obrazy nie skła­niają nas do zjednoczenia się z Miłością Serca Jezusowego? Po­stawa zjednoczenia z kochającym Sercem Jezusa to nie jest jakieś rozrzewnienie uczuć. To zwrócenie się całym sobą do Boga Ojca i ofiarowanie mu razem z Panem Jezusem, w zjednoczeniu z Jego Mistycznym Ciałem - Kościołem, swego pełnego zaangażowania dla zbawienia siebie i innych.

O. Dehon pisał: Chrystus jest doskonałym wynagrodzicielem. Z Nim, w Nim i przez Niego jesteśmy pomocnikami -wynagrodzenia. Tylko Jezus jest prawdziwym wynagordzicielem. Daje on nam moż­liwość złączenia naszych małych wynagrodzeń z Jego wynagrodze­niem. Środkiem do tego jest jedność z nim, naśladowanie Go. życie wewnętrzne, skupienie.

Widzimy wyraźnie, że prawdziwe wynagrodzenie jest kon­sekwencją naszej osobistej postawy wiary. Jest odpowiedzią skru­szonego serca daną Chrystusowi wzywającemu do łagodzenia bo­leści, które przeżywa widząc ludzki grzech.

Jak możemy wynagradzać? Wynagradzać, to oddawać się wszystkim pobożnym praktykom, do których zachęcała inna wiel­ka mistyczka św. Małgorzata Maria Alacoque. To właśnie jej Pan Jezus objawił, że oczekuje od czcicieli swego Serca gorliwej mod­litwy, adoracji Najświętszego Sakramentu, Godziny Świętej, aktów wynagrodzenia, a zwłaszcza Mszy Świętej i Komunii Świętej wy­nagradzającej w pierwszy piątek miesiąca. Ale samo odprawianie

pobożnych ćwiczeń byłoby jednak pewnym zubożeniem. Całe na­sze życie, nie zaś tylko wyselekcjonowane praktyki winny być prze­pojone duchem wynagrodzenia. Ofiary i cierpienia, złączone z Naj­świętszą Ofiarą, dobrowolnie podejmowane umartwienia, cierpliwe znoszenie krzyża codzienności w łączności z krzyżem Chrystusa to wszystko ma wartość przebłagalną, jak uczy Pius XII w encykli­ce o Mistycznym Ciele Chrystusa[3].

Św. Paweł zwracając się do mieszkańców Tesaloniki rozpo­czął swój list słowami: „Zawsze dziękujemy Bogu za was wszyst­kich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, po­mni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystu­sie” (1 Tes 1,2-3). Słowa te, które możemy odnieść poniekąd i do nas samych i naszej postawy wiary, wskazują jeszcze na inne ważne elementy, bez których wynagrodzenie mogłoby stać się jakąś ka­rykaturą. Jednym z nich jest miłość. Dzieło wynagrodzenia, jako że jest to dzieło wiary, bez uczynków wydaje się być martwe. Po­trzebny jest trud miłości, a miłość jest trudem. Trzeba starać się żyć na co dzień miłością. Grzech jest brakiem miłości, a wynagrodzenie ma być czymś odwrotnym od grzechu[4]. Miłość odnosi się w pierw­szym rzędzie do Boga i „polega na spełnianiu Jego przykazań” (1 J 5,3). W tej miłości nie może zabraknąć także drugiego człowie- ka-bliźniego. Dobrze życzyć wszystkim, być gotowym do służenia najbardziej potrzebującym, mieć uczucia i słowa przebaczenia dla czyniących nam źle i gardzących nami, to jest wielki trud miłości, ale i właściwa droga wynagrodzenia[5].

Św. Paweł pisze jeszcze o wytrwałej nadziei. Ona potrafi cze­kać. Nie przestaje się modlić i czynić dobrze nawet, gdy nie widzi realnych efektów swojego działania. Gdy nie następuje oczekiwany wzrost duchowy. Gdy osoby zbłąkane nie są wrażliwe na żadne wo­łanie. Pewnie potrzeba nam doświadczenia św. Moniki, która wiele lat ofiarowywała swoje modlitwy i cierpienia, by móc z godnością oglądać nawrócenie swego syna. św. Augustyna. Żadne modlitwy, żadne cierpienia, żadne czyny miłości dokonane w zjednoczeniu z Jezusem nie pozostają bezwartościowe w Bożych oczach, nawet wówczas, gdy zakryte są przed nami ich owoce.

Duch prawdziwego wynagrodzenia dobrze był rozumiany przez o. Dehona. Napisał on w swoim Notatkach codziennych pod datą 1 stycznia 1888 roku: Świat potrzebuje drugiego odkupienia. Potrze­ba dusz wspaniałomyślnych, które ofiarują się jako ofiary całopal­ne i my winniśmy w tym dawać przykład. To ofiar eucharystycznych pragnie Pan Jezus; nie tyle ofiar pokutnych, co ofiar miłości i odda­nia się samych siebie w ręce naszego Pana[6].

Potrzeba dusz wspaniałomyślnych... Czasy dzisiejsze, jakże podobne ze swoimi problemami do czasów o. Dehona zadają nam to samo pytanie, czy możemy powiedzieć o sobie, że jesteśmy du­szami wspaniałomyślnymi, czy odpowiadamy swoją postawą we­wnętrzną i zewnętrzną na wezwanie Jezusa do wynagrodzenia. Ja­kie konkretne formy powinna przyjąć nasze wynagrodzenie?

Módlmy się o miłość słowami św. Gertrudy: „O mój Zbawicie­lu, zapal me serce żarliwą miłością, którą Twoje Serce jest przepeł­nione; rozlej w moim sercu łaski z krynicy Twego Serca. Spraw, by moje serce było całkowicie zjednoczone z Twoim; aby Twoja wola była moją, a moja wola była wiecznie zgodna z Twoją, aby każde Twe pragnienie było normą wszystkich moich pragnień i każ­dego mojego działania”.

 

[1] Por. Andrea Tessarolo, Teologia Serca Jezusowego, Kraków 1997, s. 102.

[2] OSP II, 376.

[3] Por. J. Gaweł, Sylwetka czciciela Serca Jezusowego, Kraków 1998, s. 32.

[4] Por. tamże, s. 33.

[5] Por. A. Tessarolo, dz. cyt. s. 102.

[6] NQ IV, 12.