Tak proponowany temat zawiera dwa zasadnicze aspekty podkreślające owoce kultu Najświętszego Serca Jezusa w wymia­rze wspólnoty Kościoła oraz w całokształcie ludzkiej cywilizacji.

Serce Jezusa – nadzieja dla Kościoła

Na samym początku warto przypomnieć sobie podstawową katechizmową prawdę o Kościele. Kościół to wspólnota wiernych w Jezusie. To On tworzy i buduje swój Kościół. Ewangelia jest pełna słów, pouczeń, przypowieści, które wyraźnie wskazują na fakt, że ustanowiony przez Jezusa Chrystusa Kościół to nowy Lud Boży, Nowe Jeruzalem, „Owczarnia”, to wspólnota uczniów, to ci, którzy „słuchają Bożych przykazań i wypełniają je”. Kościół to Wspólnota, która żyje błogosławieństwami i największym przy­kazaniem: przykazaniem miłości.

Szczególne znaczenie ma dla nas wymowa owego centrum dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa, którym jest Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie, a w centrum tego misterium jest wydarzenie i fakt „przebitego boku”. Ta zasadnicza kwestia dla podstaw i rozwoju kultu Jezusowego Serca była już wcześniej wieloaspektowo prezentowana.

Tym niemniej po raz kolejny należy z mocą podkreślić, że wspólnota Kościoła Chrystusowego zrodziła się w Jego otwartym na krzyżu Sercu, w Sercu Zbawiciela. Z tego Boskiego Serca po­chodzi źródło życia i łaski oraz samo życie Kościoła. Wizja Eze­chiela ze Starego Testamentu stanowi zasadnicze tło dla zrozu­mienia tej prawdy. Gdzie dociera łaska pochodząca z tego Serca (niczym z boku świątyni), tam pojawia się życie, tam wszystko jest odnawiane, ożywiane, uświęcane. Tym bardziej dzięki nie­ustannie działającej łasce odkupienia Serce Boże jest wciąż pełne miłosiernego zdroju życia. Im bardziej Wspólnota Jezusa kroczy ku nowym horyzontom czasu, tym mocniej rozlewa się zbawcza i ożywiająca łaska, która buduje Kościół.

Serce Jezusa odnawia Kościół, jego instytucje, wspólnoty, ro­dziny i indywidualnych wiernych. Potrzeba zatem sprzyjania roz­wojowi wspólnot, które żyją duchowością i kultem Jezusowego Serca. Tę odnowę i stały wzrost Jezus zapowiada w jednej z obiet­nic przekazanych św. Małgorzacie Marii Alacoque. Kościół ma wieczne, niewyczerpane źródło życia, a zatem i nadziei na przy­szłość. Jezus nie pozostawi swej Oblubienicy, której nieustannie udziela własnego życia.

Serce Jezusa – Oblubieńca to życie Kościoła, niewyczerpane źródło odnowy, wzrostu i świętości. I nadzieja na to, że Kościół będzie stale się oczyszczał, uświęcał, doskonalił. Tym samym bę­dzie podejmował dzieło ewangelizacji zgodnie z przypowieścią o ewangelicznym „zaczynie”. Kościół zatem jest i będzie (aż do dnia paruzji) znakiem nadziei dla świata. Kościół Chrystusowy, w każdej epoce, a także i w czasach współczesnych ukazując nam nowe i dynamiczne horyzonty dialogu ze światem, ma w nim peł­nić rolę Chrystusa, który kroczy po ludzkich drogach, niosąc czło­wiekowi dar odkupienia. Wkraczamy już w drugą część tematyki niniejszej konferencji.

Serce Jezusa – nadzieja dla świata, ludzkości i cywilizacji

Nie jest zbyt wielką tajemnicą, którą należy dopiero odkrywać i wyjaśniać, że obecna sytuacja świata budzi wiele niepokojów. Mamy do czynienia z kryzysem na wielu polach życia ludzkiego, kultury, cywilizacji. Szczególnie rysuje się ogromne rozchwianie wartości, zagubienie człowieka w jego podstawowych aspektach bycia człowiekiem, zagubienie kulturowe, duchowe, moralne, spo­łeczne. Wszystko to w dużej mierze jest konsekwencją antropocentryzmu, który postawił na to, co ludzkie, a człowieka uczynił jedynym kreatorem całego świata poznania i wartości. Skutkiem jest stechnicyzowana, konsumpcyjna, spłycona, postmodernistycz­na i zlaicyzowana rzeczywistość. Dotykamy istoty problemu cza­sów, które przeżywamy. Człowiek bez ograniczeń zaufał swym kreatywnym możliwościom poznawczym, wolitywnym, emocjo­nalnym. Dostrzegamy, że pragnienie „uczynienia sobie ziemi pod­danej” (zadanie otrzymane od samego Stwórcy) nie sprzęgło się z duchowym rozwojem, z podjęciem prawdziwie sokratejskiej, a jeszcze bardziej ewangelicznej wizji człowieka i jego rozwoju. Postęp ludzkości kroczy po linii doskonalenia doczesności. Nie­jednokrotnie nie dostrzega lub nie chce uwzględniać kształtowa­nia kultury duchowej, etycznej, personalistycznej. Ma to swoje wyraźne konsekwencje w cywilizacyjnym nachyleniu, które jest wyraźnie pragmatyczne, utylitarne.

Zasadniczym wobec tego wyzwaniem jest postawienie tamy przed dalszym konstytuowaniem się takiej kultury, cywilizacji i wszelkich obszarów myśli, które „gubią człowieka”, odrywają go od transcendentnych korzeni i kierują w stronę absurdu ślepej samowoli. Kult Serca Jezusa, kult Bożej miłości przychodzi tutaj z pomocą, z nowym światłem i zasadniczymi inspiracjami. Czło­wiek – ludzkość i tworzona przez niego kultura – nie pozostał sam. W centrum świata jest wciąż Chrystus, którego Ojciec posłał, bo „tak bardzo umiłował świat”. Sam Jezus podkreśla: „Oto Ja je­stem z wami aż do końca świata”, a w innym miejscu mówi: „Nie bójcie się! Ja zwyciężyłem świat”. Świat należy do Chrystusa, któ­ry jest Jego Panem.

Jezus, oddając życie za swoich braci, za Nowy Lud Przymie­rza, za swój Kościół, jednocześnie swą boską i przyjacielską mi­łością ogarnia wszystkich ludzi, wszystkie ludzkie społeczności, wszystkie wymiary ludzkiej twórczości: nauki, kultury, techniki, a zatem całość cywilizacji. Można się uciec do powiedzenia: „świat i cała ludzka cywilizacja” niejako czerpie z Bożej miłosiernej mi­łości i w rzeczy samej istnieje dzięki niej.

Zasadnicze w tym względzie znaczenie ma duchowość Ser­ca Jezusowego – w swej istocie kult boskiej osobowej Miłości. Świat, człowiek potrzebuje podstaw dla nowej duchowości i dla antropologii, która otworzy człowieka na pełnię wolności, na nie­skończone wartości transcendentne, a nie tej, która zamyka go w swym egoistycznym autodeterminizmie. W tym sensie trzeba nam, poprzez teologiczną twórczość, osobiste życie i całość dzia­łań pastoralnych, wzbudzać potrzebę nowej antropologii i kultu­ry personalistycznej – czyli takiej kultury, która tworzy człowie­ka w prawdzie osobistego życia i otwiera na prawdziwie ludzkie relacje z bliźnimi. Kultura czy cywilizacja personalistyczna – oso­bowa, to ta, która wypływa z miłości, żyje nią i prowadzi do niej.

Kult Najświętszego Serca Jezusa prowadzi do odnowy czło­wieka, domaga się poniekąd tej odnowy, a jednocześnie poprzez „odnowione” i uświęcone serce człowieka prowadzi do odnowy społeczeństwa. „Kult serca Jezusa nie jest zwykłym nabożeństwem, ale prawdziwym odnowieniem ludzkich serc i społeczeństw” – pisał o. Jan Leon Dehon.

Można, a nawet należy się dopatrywać tej nadziei cywilizacyj­nej w nauce o królestwie Bożym. Nowy Lud Boży to nade wszystko wizja eschatologiczna, która będzie miała swoje definitywne speł­nienie, tym niemniej zaczątki tego Królestwa dokonują się w Ko­ściele i mają już – aczkolwiek niedoskonałe – miejsce w ludzkiej społeczności. Kościół żyjący Miłością Jezusa, Kościół modlący się i słuchający swego Pana jest zatem stałym budulcem tej prawdzi­wej wspólnoty ludzkiej, tej nowej cywilizacji. W Kościele kształ­tuje się ludzkie osobowe serce na wzór Jezusowego Serca. Czło­wiek staje się w pełni osobą w sobie i dla drugich.

W posoborowym spojrzeniu na troskę o Boże królestwo na ziemi zwykle używa się terminu „cywilizacja miłości”. Termin ten wprowadził Paweł VI, szczególnie jednak rozważali go i upo­wszechnili Jan Paweł II i Benedykt XVI.

A zatem nauka o cywilizacji miłości w pewnym sensie stresz­cza i zawiera zasadnicze podstawy do żywienia nadziei, że ludz­ka społeczność, oraz ludzkość jako taka, ma w sobie źródła oraz inspiracje dla prawdziwej i jakże realnej nadziei. Rzeczywistość zła, zagubienia, nihilizmu, bezsensu, wielowymiarowego ego­izmu indywidualnego i społecznego nie jest jedyną, która kształ­tuje człowieka i całą ludzką cywilizację. Może ważniejszą i więk­szą siłą twórczą jest nade wszystko miłość, „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Ona wywodzi się z głębin boskiego Bytu.

Głębszy sens rozumienia słowa „cywilizacja”, użytego w sfor­mułowaniu „cywilizacja miłości” ma wymiar bardziej humanistycz­ny, kulturowy niż społeczno-polityczny. Do cywilizacji w tym zna­czeniu zalicza się nie tylko przejawy organizacji życia społecznego (jak na przykład ustroje, ekonomia, postęp, przemysł), ale rów­nież wytwory duchowe człowieka, należące do takich dziedzin jak: nauka, sztuka i moralność. Istotą tak pojętego terminu cywi­lizacja jest kultura.

Na wspomniany już wcześniej kryzys kulturowy i cywiliza­cyjny należy odpowiedzieć cywilizacją życia i miłości, opartą na wartościach, które znajdują najgłębsze i bytowe urzeczywistnienie w Jezusie Chrystusie. Cywilizacja miłości to „świat bardziej ludz­ki”, świat oparty na wartościach, przede wszystkim na miłości, ale także na sprawiedliwości, prawdzie, wolności, solidarności. Cy­wilizacja miłości oznacza cywilizację integralną, która dotyczy ca­łego człowieczeństwa. Cechuje się autentycznym rozwojem czło­wieka i wspólnoty ludzkiej. Tylko taką cywilizację według Jana Pawła II może cechować prawdziwy humanizm.

Odkrywanie Miłości – także poprzez krzewienie i pogłębia­nie nabożeństwa do Serca Jezusa – i życie nią jest jedyną nadzie­ją dla ludzkości. W encyklice Redemptor hominis Jan Paweł II na­pisał: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sen­su, jeśli nie objawi mu się miłość, jeśli nie spotka się z miłością, jeśli jej nie dotkanie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa” (II, 10). Tylko miłość, którą objawia Serce Chrystusa, a która jest sednem cywilizacji miłości, jest zdolna przemienić serce człowieka i otworzyć je na drugich i dla drugich, tym samym czyniąc ten świat bardziej ludzkim i Bożym.

Zagadnienie cywilizacji miłości – skądinąd bardzo obszerne – zostaje ujmowane w klasyczny czwórmian. A zatem cywilizacja miłości to cywilizacja oparta na właściwej hierarchii wartości, na prymacie etyki przed techniką, człowieka przed rzeczą, wartości duchowych przed materialnymi, miłosierdzia przed sprawiedliwo­ścią, to głoszenie postawy, aby bardziej „być” niż „mieć”.

Kiedy mówi się o prymacie osoby ludzkiej nad rzeczą, chce się uwydatnić wartość (wzniosłość) i godność ludzkiej osoby. Człowiek jest szczególnym „dziełem Boga”. Jest Jego umiłowanym stworzeniem, wymodelowanym „na Boży obraz”. Jest dzieckiem Boga. Z uwagi na swą wielkość, godność, przeznaczenie; z racji swej ludzkiej natury (duchowo-materialnej) człowiek – osoba jest zawsze zarówno przed rze­czami materialnymi, jak i przed całą stworzoną naturą. Osoba, w myśl definicji Boecjusza, to indywidualna substancja natury rozumnej, wolnej. Ona skupia w sobie świat ducha, myśli, woli i serca. Tylko człowiek jest istotą zdolną do poznawania i kochania. Wielkość i godność człowieka tym bardziej podkreśla i dopełnia Inkarnacja Chrystusa. Bóg w Chrystusie jednoczy się z człowiekiem, z każ­dym człowiekiem.

Stąd wynika jego przewaga nad światem materii i przyrody. To przekraczanie przyrody ukazuje jego godność i wskazuje, że cel jego życia sięga dalej niż świat materialny. Dotyczy to także wszystkiego, co człowiek wytwarza, co robi. Nie może być bowiem tak, że wytwo­ry ludzkiej kultury, technika, komputery, maszyny są ważniejsze niż sam człowiek będący ich wykonawcą. One mają służyć człowiekowi. We współczesnym świecie ta proporcja jest głęboko naruszona, dlatego tak naglące jest wołanie o cywilizację, w której człowiek odnajdzie swoje miejsce w perspektywie Boga i z dystansem wobec stworzeń. One nie mogą go wyobcowywać z jego nadprzyrodzonego powołania. Oso­ba jest podstawą i celem wszelkiego działania ludzkiego. Z uwagi na to nie można jakichkolwiek spraw społecznych, politycznych, ekonomicznych, gospodarczych, finansowych przedkładać nad oso­bę, a zwłaszcza powodować działań sprzecznych z jej prawdziwym dobrem i rozwojem.

Jeśli świat chce przetrwać, to należy przywrócić wiarę w ludzką osobę, należy jej przywrócić należne miejsce, nie wolno jej uprzedmiatawiać, nie wolno czynić z niej narzędzia zysku, przedmiotu uży­cia i przyjemności. To, co materialne, posiadane rzeczy, majątek itp. nie mogą stanowić i przesądzać o wartości człowieka. Podobnie talen­ty, zdolności, przydatność społeczna nie mogą stanowić kryterium oce­ny człowieka, a nawet jego wartości. Sam człowiek i jego najwyższe dobro, którym jest zbawienie, ma być czymś pierwszorzędnym w każdym ludzkim działaniu, zwłaszcza w sferze życia społecz­nego, politycznego, ekonomicznego i edukacyjnego. Nie można go w tym nie doceniać.

W tym kontekście kult Jezusowego Serca, odkrywanie miłości jako zasadniczego wymiaru życia osoby ludzkiej przyczynia się do kształtowania nowej ludzkości, cywilizacji, która jest nadzie­ją dla człowieka. Ten kult jest poniekąd sercem nowego zaczynu ewangelicznego. Nie wyraża się bynajmniej w nabożeństwach, ale sięga głębi człowieczeństwa i prowadzi do krystalizowania bytu osobowego.

Drugi wskazany wyżej wymiar cywilizacji miłości polega na pierwszeństwie etyki przed techniką. Wyrażenie to zachęca i wręcz zobowiązuje do liczenia się przede wszystkim z dobrem moralnym człowieka. Etyka dotyczy oceny działania człowieka w aspekcie moralnym – dobra i zła. Wyraża ona zatem człowieka jako oso­bę w działaniu, w decyzjach, i ocenia jego działanie. Buduje więc człowieka – jego człowieczeństwo.

Wyrażenie „etyka przed techniką” zachęca i wręcz zobowią­zuje do liczenia się przede wszystkim z dobrem moralnym czło­wieka. W swej istocie cywilizacja miłości nie jest niczym innym jak opieraniem się na imperatywie: „czyń dobro, zła unikaj” (to pod­stawowy nakaz wpisany w naturę ludzką, a zarazem weryfikowa­ny przez sumienie człowieka).

Etyka broni prawdy o człowieku, prawdy o jego czynach, o jego sumieniu, o wartościach, a także wzywa do umiłowania dobra i prawdy. Stąd potrzeba wielkiej zbiorowej pracy, aby ludz­kie dzieje wypełniać rodzącym się w sumieniu każdego człowie­ka nakazem życia w prawdzie, dobru i pięknie. Jest to tym samym życie w tej doskonałości i normalności zadanych człowiekowi przez Stwórcę. Technika, nauka, wszelkie zdobycze cywilizacyjne (to wszystko, co człowiek wytwarza) nie mogą człowiekowi ode­brać powołania ku życiu duchowemu i moralnemu (co niestety ciągle się dzieje i zasadniczo zawęża horyzonty życia człowieko­wi żyjącemu w cywilizacji tylko technicznej).

Przyjęcie prymatu techniki przed etyką niesie ze sobą śmierć, zniszczenie, uprzedmiotowienie ludzkiego życia: od momentu poczęcia, aż po biologiczną śmierć. Bez moralności, bez dobra i kierowania się w życiu prawdą będącą zasadniczym fundamen­tem wszelkich ludzkich odniesień i relacji, człowiek karłowacieje i stacza się do rzędu jakiegoś elementu „wielkiej maszyny” – wy­twórczości, użyteczności, techniki, która poniża i niszczy. Dlacze­go dzisiaj człowiek tak bardzo obawia się swoich wytworów: na­gromadzonej broni, arsenałów nuklearnych, manipulacji ludzkimi genami itd. Oto dlaczego człowiek i jego dobro, prawda o jego czynach (etyka) powinni przeważać nad jego produktami. Świat winien być w rękach ludzi, którzy kierują się dobrem, a jedyną intencją ich działania jest prawda i umiłowanie ich bliźnich.

Duchowość Jezusowego Serca w sposób jednoznaczny po­maga w kształtowaniu całego świata ludzkich etycznych działań, relacji z innymi – a zatem jest nieodzowna w tworzeniu nowej cywilizacji. Stąd płynie nadzieja i dla ludzkości i całości jej życia.

Z przywołanym wymiarem cywilizacji miłości wiąże się po­trzeba kształtowania ludzkich serc, wnętrza człowieka. Dlatego ludzie cywilizacji miłości winni bardziej „być” niż „mieć” i „posia­dać”. Jak to należy rozumieć? Cywilizacja miłości to taka rzeczywi­stość, która zmierza wprost do budowania człowieka, kształtowa­nia jego ducha, serca, umysłu i woli. Wszelkie wartości duchowe, a zwłaszcza realizacja daru z siebie (miłości wobec innych ludzi konkretyzowanej na co dzień) jest czymś wyższym niż cokolwiek innego, czymś przerastającym rzeczy materialne. „Być” dla człowie­ka znaczy stawać się „kimś więcej i bardziej”. Ten zaś wzrost do­konuje się przede wszystkim dzięki wierności dobru, prawdzie – wierności Chrystusowi i Ewangelii (a zatem jest to wierność Bogu).

Istota „bardziej być” tkwi w należytym darze człowieka ze swej wolności oraz właściwie rozumianej i przeżywanej miłości, zwłaszcza takiej miłości, w jakiej człowiek przezwycięża niechęć, urazy, wrogość wobec drugiego człowieka (człowieka innej religii, rasy, płci, wieku). Chodzi o umiejętną i stałą afirmację (przyjęcie) drugiej osoby, innych osób; chodzi o bezinteresowny dar z siebie samego. Kult Jezusowego Serca jest szczególnie ważny dla kształ­towania postawy „bardziej być, być dla drugich, być darem z sie­bie”, a to jest wyjątkowy fundament dla nowej nadziei pokłada­nej w kulturze, życiu społecznym i całej cywilizacji.

To już zahacza o treść czwartego elementu cywilizacji miłości: „prymatu miłosierdzia przed sprawiedliwością”. Ten wymiar cy­wilizacji miłości to dawanie pierwszeństwa miłosierdziu. „Miłość jest większa od sprawiedliwości. Jest większa w tym znaczeniu, że jest pierwsza i bardziej podstawowa Miłość niejako warunku­je sprawiedliwość, a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości”1. Nie chodzi o to, żeby sprawiedliwość usunąć z życia ludzkiego. Bez niej bowiem życie społeczne jest niemożliwe, staje się absur­dem i nieustanną walką silniejszych ze słabszymi. Chodzi miano­wicie o tę zasadniczą priorytetową wielkość i pierwszeństwo mi­łości i miłosierdzia. Miłosierdzie „widzi” dalej niż sprawiedliwość. Sprawiedliwość bez miłosierdzia często traci blask bycia sprawied­liwością. Może się stać tylko bezduszną normą prawną, która za­bija ducha i oddala ludzi od siebie, odbiera także moc do odna­lezienia Boga – Miłości.

Wyrażenie „prymat miłosierdzia przed sprawiedliwością” nie oznacza także jakiejkolwiek dezaprobaty tej bardzo fundamentalnej cnoty. Jest to jednak prorocza rzeczywistość, która pozwoli spoj­rzeć ludziom ku Królestwu będącemu całkowitym darem miłosier­nego Ojca, który przyjmuje do siebie wszystkich ludzi. W ten spo­sób cywilizacja miłości jest budowaniem i zapowiedzią królestwa Bożego Serca, które kiedyś definitywnie zapanuje nad światem.

W kształtowaniu cywilizacji miłości, w jej najgłębszej istocie chodzi o osobowy pełny „dar z siebie”. Jest to zatem cywilizacja daru z siebie, wzajemnego poszanowania, trudu, oddania, uczci­wości, sprawiedliwości oraz miłosierdzia. W Paray-le-Monial 5 paź­dziernika 1996 Jan Paweł II nauczał: „Rzeczywistość jest zawsze ta sama. Niebezpieczeństwo jest zawsze to samo: człowiek odłą­czony od miłości! Człowiek wykorzeniony z najgłębszego gruntu swej duchowej egzystencji. Człowiek znowu skazany na «serce kamienne». Pozbawiony owego «serca z ciała», które zdolne jest pra­widłowo reagować na dobro i na zło. Serce wrażliwe na prawdę człowieka i na prawdę Boga. Serce podatne na tchnienie Ducha

Świętego. Serce, które stało się mocne mocą Boga. Istotne sprawy człowieka – wczoraj, dzisiaj i jutro – znajdują się w tym właśnie obszarze. Ten, który mówi «dam wam serce», zamierza objąć tym słowem wszystko, przez co człowiek «bardziej jest»”2.

Dlatego człowiek i ludzka społeczność zwrócona ku tajemni­cy Miłości objawionej w Sercu Jezusa jest nadzieją dla całej ludz­kości: wszystkich obszarów kultury i cywilizacji. Człowiek, któ­ry autentycznie zawierzy Miłości i powierzy jej swe życie, zawsze będzie otwarty dla drugich i przyczyni się do przemiany świata.

 

Przypisy

Jan Paweł II, Encyklika Dives in misericordia, 4.

Jan Paweł II, Dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę. Homilia wy­głoszona podczas mszy świętej przed bazylika w Paray-le-Monial, w: Serce Je­zusa w dokumentach Kościoła, oprac. ks. L. Poszlak SCJ, Kraków 2006, s. 337.