Źródło: J. Wełna (red.), W duchu miłości i wynagrodzenia. Program formacji ciągłej na rok 2007, Kraków 2007, s. 31-49.


 

W kontekście obchodzonych rocznic związanych z kul­tem Najświętszego Serca Jezusowego na uwagę zasługuje rów­nież osoba i dzieło sługi Bożego o. Leona Jana Dehona. Minęło 150 lat od wprowadzenia w całym Kościele przez bł. Piusa IX święta Najświętszego Serca Jezusowego (1856), 50 lat od wyda­nia przez Piusa XII encykliki Haurietis aquas (1956) oraz przy­pada 360 rocznica urodzin uczennicy i apostołki Najświętszego Serca Jezusowego – św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647).

Niezwykły wówczas rozkwit nabożeństwa do Najświęt­szego Serca Jezusowego przyczynił się do tego, że wiek XIX i XX nazwano wiekami Serca Jezusowego. Czas ten był ubo­gacony różnorodnością form i praktyk kultu oraz nabożeń­stwa do Serca Bożego, w który znaczny wkład wniósł również o. Leon Jan Dehon.

W atmosferze intensywnego życia duchowego oraz ciągłe­go poszukiwania właściwych uzasadnień, zgodnych z nauką Kościoła i aktualnymi potrzebami, ukształtowana została du­chowość wynagradzająca Najświętszemu Sercu Jezusa, której propagatorem był o. Dehon. Dojrzewał on w przekonaniu, że jedynie miłość jest właściwą odpowiedzią na wielką mi­łość Boga do ludzkości. Stąd w swoim dzienniku zapisał: „Dla mnie to jedyna droga, która pozwala mi kroczyć trochę szyb­ciej. To jest właściwe życie. To jest moje powołanie” (L. J. De­hon, Notes quotidiennes, I, s. 50).

Ukształtowany w znaczny sposób przez ducha szko­ły francuskiej, o. Dehon wiedział, że jest powołany, podob­nie jak wszyscy wyznawcy Chrystusa, do przeżywania i naśla­dowania wewnętrznych stanów przeżyć Wcielonego Słowa. Tym samym czuł potrzebę włączenia się w Jego ofiarę, miłości do Ojca i do naszych braci, także uczestniczenia w Jego dziele ekspiacji i pojednania, które jest ciągle aktualne, a nawet ko­nieczne dla zbawienia dusz. Dlatego uważał on za ważne za­danie do spełnienia w Kościele praktykę duchowości wyna­gradzającej Najświętszemu Sercu Jezusa, ponieważ Chrystus nie zadowolił się samotnym cierpieniem. Swoje Ciało prze­dłużył” przez Eucharystię, ale również przez swoje Ciało Mi­styczne, jakim jest Kościół złożony z chrześcijan, w którego życie wpisane jest wynagrodzenie.

Pojęcie duchowości wynagrodzenia i duchowości wynagradzającej

Pragnąc bliżej naświetlić duchowość i duchowe rozumie­nie wynagrodzenia przez o. Dehona, należy najpierw przybli­żyć pojęcie „duchowość”. Jest to forma życia duchowego czło­wieka, zmierzającego do zjednoczenia z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, kształtowana i realizowana zgodnie z Jego nauką, przykładem życia i dziełem zbawczym. Duchowość uzależnio­na jest od tego, którą z tajemnic z życia Chrystusa pragnie się pogłębić i realizować w życiu Kościoła. Jest to pewien sposob życia. Wiąże się także ze szczególną łaską, jakiej udziela Duc i Święty w konkretnym charyzmacie, który ubogaca życie Ko­ścioła Duchowość jest swoistą interpretacją i realizacją drogi doskonałości, właściwą dla pewnych grup lub kręgów inspi­rowanych przez przykład i wskazania twórców danej szkoły.

Pojęcie „wynagrodzenie” używane jest w rożnych dzie­dzinach życia. W języku religijnym oznacza dążenia do przy­wrócenia przyjaźni z bóstwem. Chodzi o czynności, które mają moc uśmierzającą „gniew bóstw” i przywracającą „po­kój z bożkami”. Natomiast w chrześcijańskiej teologu dogma­tycznej oznacza przywrócenia człowiekowi początkowej in­tegralności na mocy Odkupienia. Także i teologia ascetycz­na posługuje się tym terminem, który oznacza wysiłek, stara­nie człowieka pragnącego przebłagać Boga za uczynione Mu zniewagi i popełnione grzechy.

Duchowość wynagradzająca skupia się głównie na do­niosłości zadośćuczynienia za grzechy i brak należnej miło­ści człowieka wobec Boga. Jeżeli chodzi o wynagrodzenie i duchowość wynagradzającą Najświętszemu Sercu Jezusa, to oznacza ona modlitwy, praktyki religijne i uczynki dokony­wane w celu odpokutowania za grzechy przeciwko miłości Je­zusa, ukazanej w darze Najświętszego Sakramentu i w Męce, przez którą nas odkupił.

Ojciec Dehon, pragnąc odpowiedzieć na dar Bożej łaski, jaki otrzymał, cały swój wysiłek intelektualny i duchowy skupił na odszukaniu właściwej drogi swej duchowości. Zasadniczym jej rysem było całkowite oddanie się Sercu Jezusa w duchu mi­łości i wynagrodzenia za grzechy ludzkie, czego wyrazem był złożony dodatkowo prywatny ślub – tzw. ślub żertwy.

Słowo „wynagrodzenie” pochodzi od łac. reparatio, reparare, co — według E. Forcelliniego oznacza to samo co, „odku­pić, odzyskać, ponownie nabyć, naprawić, przywrócić do ży­cia, odbudować, przywrócić do pierwotnego stanu, wysłużyć na nowo” (por. E. Forcellini, Reparatio, w: Lexicon totius latinitatis, Padowa 1940, s. 86).

Panu Bogu, wynagradzamy za obrazę, jakiej dopuszcza się człowiek, popełniając grzech, a naprawiamy zło, poprzez oso­biste zadośćuczynienie, zwłaszcza przez miłość, miłując Boga ze wszystkich sil, przywracając, o ile to możliwe, zakłóco­ny porządek, przyjmując – jak sugeruje św. Anzelm – konse­kwencje zakłóconego przez nas porządku.

W nauce teologicznej Kościoła katolickiego nie istnieje jakaś specjalna dziedzina czy kierunek, które w szczególny sposób zajmują się zagadnieniem wynagrodzenia. Zagadnie­nie to dość szeroko omawia jedynie Pius XI w encyklice Miserentissimus Redemptor. Papież mówi o potrzebie, a nawet o konieczności wynagrodzenia, jakie się należy Najświętsze­mu Sercu Jezusa. Mówiąc o wynagrodzeniu posługuje się za­miennie także pojęciami zadośćuczynienie i przebłaganie.

Każdy grzech jest brakiem miłości do Boga, który w ten sposób odmawia należnej Mu chwały. Usuwając grzechy czło­wiek ma szansę powrócić do jedności z Bogiem. Taki stan jest przywróceniem pierwotnego porządku, a postępowanie nazywane jest wynagrodzeniem. Pogłębiana świadomość po­trzeby i obowiązku wynagrodzenia za grzechy ludzkości spra­wiła że pojawiały się w życiu Kościoła różne praktyki, które miały za cel wynagrodzenie obrażanemu Chrystusowi.

Wynagrodzenie można także rozważać jako uwolnienie od stanu winy, który oddzielił stworzenie od Stwórcy. Dzieje się to pod wpływem łaski poprzedzonej aktem miłości, przez któ­rą człowiek zwraca się na nowo ku Bogu, od którego oddzielił go grzech – powraca do stanu łaski i przyjaźni z Bogiem. Cho­dzi o odbudowanie źle przeżywanego życia religijnego.

Dobre czyny, jakie podejmuje człowiek, w pośredni sposób są aktami wynagrodzenia, które można nazwać „wynagrodze­niem wirtualnym”. Każdy akt cnoty ze swej natury jest bowiem kierowany ku Bogu, a więc oddaje należną chwałę Stwórcy i w ten sposób włączony jest w dzieło wynagrodzenia Sercu Syna Bożego. Miłość, jaką człowiek okazuje swojemu Zbawi­cielowi, jest wzorowana na Jego Sercu, które tyle wycierpia­ło dla Odkupienia świata. Miłość do ludzi kazała Chrystusowi przyjąć ludzkie serce: nim stało się źródłem miłości tworem (por. J. Galot, II cuore di Cristo, Milano 1992, s. 81 .

Ojciec Dehon nie podaje definicji wynagrodzenia Jednak w jego licznych pismach i wypowiedziach można odnaleźć opi­sowe przedstawienie wynagrodzenia, które ma się przejawiać bardziej w konkretach życia niż w definiowaniu samego pojęcia.

Idąc za wskazaniami Kościoła, o. Dehon nie zadowolił się wynagrodzeniem wirtualnym”, ale sam praktykował i zalecał wynagrodzenie formalne”. Rozumiał je jako dokładne i świa­dome spełnianie konkretnych czynności mających na uwadze autentyczną miłość względem Najświętszego Serca Jezusowego. Podkreślał wiele razy, że jedynym wielkim Wynagrodzicielem jest Chrystus, który zechciał ze swoim wynagrodzeniem złączyć również i nasze. W ten sposób podkreślał potrzebę wynagrodze­nia i duchowości wynagradzającej Najświętszemu Sercu Jezusa.

Ojciec Dehon, mówiąc o wynagrodzeniu, często – w spo­sób zamienny – używał pojęcia „wynagrodzenie” czy „Wyna­grodzicie!” tam, gdzie powszechnie powinno się posłużyć ter­minami „Odkupienie” czy „Odkupiciel”. Dlatego też zapisał, że Bóg nigdy w swych planach miłosierdzia nie zwrócił tak bardzo całej swojej Boskiej uwagi na Wynagrodziciela rodzaju ludzkiego i na Jego Matkę. Te pojęcia Odkupienie i wynagro­dzenie w swojej treści oddają istotę całego dzieła Chrystusa, przez które zostało odbudowane to, co zniszczył grzech (por. L. J. Dehon, Mois de Marie, Paris 1900, s. 2).

Sposób, w jaki o. Dehon rozumie wynagrodzenie, najle­piej przedstawiają Konstytucje Zgromadzenia Księży Sercanów, które realizuje duchowość wynagradzającą. Przez wynagrodze­nie sercanie rozumieją więc przyjęcie Ducha Świętego, odpo­wiedź na miłość Chrystusa względem nas, ścisłą łączność z Jego miłością ku Ojcu oraz współpracę z Jego zbawczym dziełem w świecie. Życie wynagrodzenia niekiedy łączy się z ofiaro­wywaniem cierpienia znoszonego z cierpliwością i całkowitym zdaniem się na Boga, nawet w ciemności i samotności, jako wzniosłego i tajemniczego zjednoczenia z cierpieniami i śmier­cią Chrystusa dla zbawienia świata, (por. Reguła Życia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, Kraków 1991, s. 57).

Chrystus jako podmiot i przedmiot duchowości wynagradzającej

Duchowość wynagradzająca o. Dehona jako podmiot i przedmiot bierze samego Chrystusa, jedynego Wynagrodzi­ciela. Z tej racji też jest to wynagrodzenie chrystocentryczne. Chrystus staje się przedmiotem i pośrednikiem wynagrodze­nia wobec Ojca, a także celem wynagrodzenia ze strony człowieka. Nasza miłość ku Jezusowi powinna być czysta i wier­na ze względu na to, że zobowiązaliśmy się wynagradzać Mu brak miłości, niewdzięczność i obojętność tak wielkiej liczby dusz. Czysta miłość to nasz cel i nasze życie. Pan Jezus dopro­wadzi nas do Trójcy Świętej. Razem z Nim i Jego Boskim Ser­cem złóżmy Jej w darze nasze codzienne ofiary uwielbienia, miłości, wynagrodzenia i prośby — mówił o. Dehon.

Wynagrodzenie kierowane do Chrystusa i przez Chrystu­sa Bogu Ojcu dokonuje się dzięki Duchowi Świętemu, któ­ry umacnia nas w tym zadaniu. Duch Święty skłania duszę ku właściwie pojętemu wynagrodzeniu eucharystycznemu. Opiera się ono na następujących zasadach: Serce Jezusa w Eu­charystii jest jedynym i prawdziwym wynagrodzicielem, a jed­nocześnie jest zdolne miłować i składać dzięki; my łączymy się z Sercem Jezusa w tym wielkim zadaniu wynagrodzenia, ofiarując, dzięki pomocy łaski, własne dyspozycje, a Jego mi­łość przemienia je w akty wynagrodzenia; kult wynagrodze­nia, jakiego oczekuje od nas Chrystus, winien więc być po­przedzony przez miłość, która pochodzi z żaru Jego Serca — miłość, która nie zadowala się uczuciami, ale która zamienia się w większe zaangażowanie w praktykowaniu chrześcijań­skich cnót i w cierpliwość w próbach. Z Serca Jezusa zaczerp­niemy ten żar miłości, który może sprawić, że nasze wynagro­dzenie stanie się przyjemne Bogu (por. L. J. Dehon, Oeuvres spirituelles, Napoli-Andria-Roma 1985, t. II, s. 185).

Rozważając tajemnice z życia Słowa Wcielonego, o. De­hon zgłębił zbawcze znaczenie Jego słów: Oto idę, abym speł­niał wolę Twoją, Boże (por. libr 10,7). W wypowiedzeniu Ecce venio Serce Jezusa złożyło i nas w ofierze i w dalszym ciągu składa; bez tego zjednoczenia nasza ofiara byłaby próż­na, a nie przyjemna Bogu. Jest to akt miłości, przez który Sło­wo oddaje się Ojcu i równocześnie oddaje się nam. Tutaj mo­żemy rozpocząć kontemplację Serca Jezusa. Wszystkie słowa tego wyrażenia są słowami miłości: nie istnieje jeszcze ludzkie Serce Jezusa, lecz istnieje Serce Słowa, plan przyjęcia ludzkie­go serca – centrum, w którym wszystko się spotyka i do któ­rego wszystko będzie się kierować.

Wynagrodzenie Chrystusa, który podjął się misji pojedna­nia człowieka z Bogiem, od którego ten odszedł, było wyra­zem miłości do człowieka. Wynagrodzenie związane jest z ini­cjatywą miłości Boga i z planem zbawienia, który spełnia się w Chrystusie i prowadzi do powszechnego pojednania w mi­łości ludzi i wszystkich stworzeń. Dokona się ono za pośred­nictwem Chrystusa, w Bogu.

Wynagradzający Chrystus złożył siebie samego w ofie­rze Ojcu, która jest przebłaganiem za grzechy i pojednaniem w miłości. Ta ofiara dla Ojca i człowieka jest ofiarą miłości. Wynagradzająca miłość Chrystusa sprawiła, że grzeszny czło­wiek został przywrócony do godności, jaką otrzymał od Boga. Początkiem wynagrodzenia jest miłość Ojca i Chrystusa. Dro­gą wynagrodzenia jest miłość, powszechne pojednanie czło­wieka z Ojcem i wszystkich stworzeń w Chrystusie.

Ojciec Dehon w wynagrodzeniu Chrystusa dostrzegał za­proszenie i wzór do naśladowania. Wiele razy podejmował to zagadnienie w swoich wypowiedziach, gdyż dostrzegał w tym swoje życiowe powołanie. Grzech domaga się wyna­grodzenia. Jest to pewne. Wynagrodzenie jest dokonane przez Chrystusa, lecz pragnie On, żebym i ja współpracował z Nim w swoim życiu przez całkowitą ofiarę. Nie ma miłości bez wy­nagrodzenia. Możliwość wynagrodzenia jest naszym przywi­lejem, który stawia nas wyżej od aniołów i świętych w niebie, którzy mogą jedynie kochać. Miłość i wynagrodzenie – nie ist­nieje jedno bez drugiego, twierdził o. Dehon.

Dostrzegając potrzebę wynagrodzenia Najświętszemu Ser­cu Jezusa, który złożył się za nas w ofierze swojemu Ojcu, o. Dehon zawsze podkreślał doniosłość Eucharystii, ponieważ tego domagał się sam Chrystus w czasie objawień św. Małgo­rzacie Marii Alacoque. To pragnienie Chrystusa stało się tak­że dla o. Dehona natchnieniem do podjęcia i realizacji dzie­ła wynagrodzenia. Czego pragnął Pan Jezus, ukazując swoje Serce, jeśli nie naszych serc, naszej miłości i wynagrodzenia? I czy ustało pragnienie Jego Serca? Niestety, dziś jeszcze bardziej niż kiedykolwiek szuka On serc, które kochałyby Go prawdzi­wie i pocieszały swym życiem pełnym wiary, wspaniałomyślno­ści, żarliwości i miłości, serc wrażliwych na Jego smutek i bo­leść, starających się, by Mu wynagradzać kosztem swojej sławy, zdrowia, a nawet życia – pisał o. Dehon.

Równocześnie z ciągle pogłębianą myślą teologiczną i bo­gatszą o doniosłości wynagrodzenia dojrzewały także mo­tywacje jego realizacji w konkretnych czynach i postawach, wśród których pierwsze miejsce zajmowały pokuta i euchary­styczne zadośćuczynienie.

Przez nasze uczestnictwo w wynagrodzeniu Chrystusa możemy Go pocieszać już w czasie trwania zbawczego dzieła, które dokonało się przez Jego mękę i śmierć. Także i dzisiaj uczestniczymy w Jego dziele wynagrodzenia, żyjąc duchem zadośćuczynienia w Jego Mistycznym Ciele. Ojciec Dehon za­chęcał i ukazywał potrzebę takiej postawy i wskazywał na moż­liwości jej realizacji. Powinniśmy mieć serca czyste i gorące, aby dzielić cierpienie Chrystusa i służyć Mu z odwagą i deli­katnością. Nie chodzi tylko o jakieś uczuciowe „nastawienie” i „przeżywanie” ducha wynagrodzenia względem Najświętsze­go Serca Jezusowego, ale o autentyczne i konsekwentne po­stępowanie w życiu codziennym, dlatego o. Dehon stawiał sobie pytanie: Jakie jest moje współczucie? Czy może ono po­cieszać Jezusa? Jakie jest moje wynagrodzenie?

Wynagrodzenie, które prezentuje o. Dehon, odnosi się do Chrystusa – jako Syna Bożego, który posiada tę samą istotę, co Bóg Ojciec. Jednak jako człowiek posiadał On także ludzką naturę, dlatego odczuwał wszelkie zło moralne i fizyczne. Ojciec Dehon tak oto wyraża swoje myśli o potrzebie wynagrodzenia Chrystusowi: „Bóg – jak czytamy w Księdze Rodzaju – odczuwał wewnętrzny ból w swym Sercu: Tactus dolore cordis intrinsecus (Rdz 6,6). Mój ból przewyższa wszelkie bóle – mówi Bóg u Je­remiasza — moje serce jest smutne (por. Jr 8,18). Prorocy często mówią o Bożym smutku”. A kontynuując swoje refleksje o po­trzebie wynagrodzenia Bogu przez człowieka, który Go obraża, napisał: „Z pewnością nic nie może naruszyć pokoju i wiecznej szczęśliwości Boga: On jest niezmienny. Grzech jednak, który jest negacją doskonałości Bożych i Jego miłości do ludzi, stano­wi nieporządek, zło, które Bóg odrzuca i nienawidzi nieskończo­ną nienawiścią. Nienawiść wobec niegodziwości: oto tajemnicza udręka i głęboki smutek Serca Boga”.

Uczestnictwo w dziele wynagrodzenia Chrystusa jest kiero­wane przez Niego do całej Trójcy Przenajświętszej. Ojciec Dehon całą swoją teologię wynagrodzenia opierał o treść Pisma Świętego, zwłaszcza Nowego Testamentu, gdzie tak wiele razy jest mowa o cierpieniu Chrystusa, chociaż wiedział dobrze, że uwielbiony Chrystus już więcej nie cierpi (por. L. J. Dehon, Couronnes d'amour au Sacré-Coeur, Tournai 1905, t. I, s. 49).

Można powiedzieć, że o. Dehon w swojej wnikliwej i my­śli o wynagrodzeniu wyprzedził naukę Kościoła, której wyra­zicielem był Pius XI. W encyklice Miserentissimus Redemptor (1928) Ojciec Dehon pisał m.in., że Jezus cierpiał w Getse­mani, wyprzedzając (antycypując) swój smutek w Euchary­stii. Przewidywał On wszelkie niewdzięczności, które miały Go dotknąć. Nasze wynagrodzenie zostało Mu przedstawione przez anioła w kielichu pocieszenia. „O, napełnijmy ten kie­lich naszym całopaleniem!” – wzywał o. Dehon.

Na mocy wiedzy, którą Chrystus posiadał, przewidział On grzechy ludzkości, które stały się przyczyną Jego męki i śmier­ci. Zbawiciel przewidział także dobre czyny wielu ludzi, któ­rzy przez ducha wynagrodzenia przez całe pokolenia będą Mu przynosić prawdziwe pocieszenie, jakiego oczekuje Jego Boskie Serce. Ojciec Dehon wynagrodzenie wcielał w swoje życie osobiste i zachęcał do tego, aby włączyć się i jednoczyć z wynagrodzeniem Chrystusa Pana, które dla całego Kościo­ła zawsze posiada zbawczy charakter. Dzięki naszemu zjed­noczeniu z Chrystusem, na mocy Jego łaski, możemy uczest­niczyć w dziele wynagrodzenia w stosunku do Bożej natury.

Na mocy łaski Bożej możemy również Chrystusowi – przez miłość i pocieszenie – ofiarować zadośćuczynienie i wynagro­dzenie. Nasze akty pocieszenia mają obecnie dla Chrystusa w niebie skutek zwiększonej przypadłościowej radości; swój skutek właściwy, czyli pocieszenia, miały one wtedy, g y Chrystus cierpiał, w czasie Jego ziemskiego życia Wtedy wie­dział On, co w przyszłości zdziała w nas Jego łaska

Wynagrodzenie, które podejmuje człowiek, skierowane do Boga za grzechy całej ludzkości, wzorowane jest na obe­rże Chrystusa. Wynagrodził On Ojcu za nasze grzechy przez miłość i posłuszeństwo, posunięte aż do najdalszych granic. Dzięki temu to, co czynimy dla dzieła wynagrodzenia, jest czy­nione jakby przez Niego. Stąd Jego wynagrodzenie staje się naszym tak że możemy nim dysponować i ofiarować je jako nasze Ojcu albo Boskiemu Sercu Chrystusa. I odwrotnie dzię­ki tej wspólnocie życia nasze wynagrodzenie jest w pewnym znaczeniu Jego własnym dziełem, wynagrodzeniem dokony­wanym przez Niego w nas – Jego członkach. Tak rozumiał sens i wartość wynagrodzenia o. Dehon.

Założyciel księży sercanów w praktykowanym wynagro­dzeniu widział doniosłość wezwania, którym Chrystus ob­darza człowieka, pozwalając mu mieć udział w kontynuacji Jego zbawczego dzieła. Przez wynagrodzenie rozumiemy od­powiedź na miłość Chrystusa względem nas, ścisłą łączność z Jego miłością ku Ojcu oraz współpracę z Jego zbawczym dziełem w świecie. Aktualnie bowiem uwalnia On dzisiaj lu­dzi od grzechu i odnawia ludzkość w jedności. W tym świecie wzywa i nas, abyśmy żyli powołaniem wynagrodzenia.

Miłość istotnym elementem wynagrodzenia

Miłość będąca istotnym elementem wynagrodzenia, któ­rym żył o.’ Dehon i o które zabiegał, według niego, powinna opierać się na silnej woli i oddaniu. Dlatego napisał on że: Nabożeństwo to należy pojmować jako mocne i wielkodusz­ne, które przyciągnie tak dusze słodyczą miłości, ale także, aby uczynić je zdolnymi do wypełniania świętych obowiąz­ków chrześcijańskiego życia i praktykowania w całej jego su­rowości męskich cnót, które je stanowią”. (L. J. Dehon, La vie intérieure, Paris 1919, t. I, s. 264.)

Znając dobrze skłonności, jakim mogą ulegać pobożne dusze, o. Dehon przestrzegał przed tym, aby wynagrodzenie nie było pojmowane jako sentymentalna pobożność, która ni­czego nie wnosi do praktykowanego nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Jezusowego. Nabożeństwo to nie powin­no polegać na łatwym chrześcijaństwie, ale na odnowie chrze­ścijańskiego życia.

Ojciec Dehon nie tylko posługiwał się w życiu pojęciem „duch miłości i wynagrodzenia”, w którym bardzo istotne miej­sce zajmuje miłość. Ciągle pogłębiał on jego duchowe znacze­nie, które konsekwentnie realizował każdego dnia. Dla oto­czenia, a zwłaszcza dla swoich zakonników, był on godnym naśladowania przykładem realizacji powołania, które zamyka w sobie wyrażenie: „duch miłości i wynagrodzenia”, oddające sens i głębię duchowości wynagradzającej.

Tak rozumiane wynagrodzenie nie może obejść się bez ofiary i wyrzeczenia, u podstawy którego leży prawdziwa miłość. Ojciec Dehon mocno podkreślał wartość ducha ofiary i podejmowania nawet małych umartwień – jako jednej z form miłości wynagra­dzającej Najświętszemu Sercu Jezusa. Przede wszystkim zaleca on jednak dyspozycyjność wobec Boga, co jest przejawem całkowi­tego posłuszeństwa człowieka i zgadzania się z Jego wolą. Dla­tego zachęcał, aby stać się wynagradzającą duszą w cierpieniu i w całopaleniu codziennym.

Ojciec Dehon nie wykluczał także świadomych aktów po­kuty, podejmowanych jako naśladowanie samego Chrystusa Pana, który z miłości ku Ojcu i ludziom podjął się dzieła wyna­grodzenia. Podobnie jak On przyjął z miłości krzyż, który stał się narzędziem przebłagania i Odkupienia, tak dusza wynagra­dzająca nie może nie docenić wartości krzyża w swoim życiu. Podejmowany świadomie krzyż przy współpracy z łaską Bożą staje się blokadą dla rozprzestrzeniania się zła i skutków grze­chu. Krzyż z wyboru Pana Jezusa jest środkiem wynagrodze­nia. Z jakiego materiału został wzniesiony gmach wynagrodze­nia? Z krzyża, gwoździ, cierni i biczów... Oprócz zdania się na wolę Bożą, potrzebne są również pewne dobrowolne umar­twienia. Księży Najświętszego Serca Jezusowego powinien oży­wiać duch umartwienia. A także, jak zapisał w swoich notat­kach miłość nie ma solidnej bazy i nie może trwać bez pokuty. Umartwienia, nawet te najmniejsze, zawsze są otwartym źró­dłem łaski (por. L. J. Dehon, Notes quotidiennes IV, s. 182).

Tę doniosłą rolę w duchowości wynagradzające) o. De­hon podkreślał we wszystkich zaleceniach, które dawał swo­im zakonnikom jako ich życiowe zadanie. Całe życie księży Najświętszego Serca Jezusowego winno być ożywiane miło­ścią do Pana Jezusa. Ich życie ma być życiem miłości, a miłość ku Chrystusowi motywem całej działalności. Wszystko powin­ni czynić z czystej miłości ku Najświętszemu Sercu.

Pod koniec swojego życia o. Dehon, czyniąc refleksję nad minionym czasem, którego nie zmarnował, ale który w cało­ści poświęcił dla chwały i dzieła wynagrodzenia Najświętsze­mu Sercu, przeżywał pokorną, wewnętrzną radość. Wyraził to w słowach: Jestem szczęśliwy z ofiar złożonych Najświęt­szemu Sercu. Ja wszystko ofiarowałem Najświętszemu Sercu, miłości Najświętszego Serca. Mam nadzieję, że moje małe ofia­ry przyczynią się do rozszerzenia Jego królestwa”.

W duchowości wynagradzającej Najświętszemu Sercu Je­zusa, reprezentowanej przez o. Dehona, z czasem pojawił się kolejny stopień doskonalszego zadośćuczynienia Sercu Jezu­sa – oblacja. Oblacja, czyli ofiara z nas samych, powinna ro­dzić się ze synowskiego ducha zdania się na Bożą opatrzność. Sam o Dehon swoim życiem potwierdził dobrze rozumianego i przeżywanego ducha oblacji – jako jednej z form duchowo­ści wynagradzającej. Także swoim duchowym synom zalecał podobny styl życia, aby mogli godnie wypełniać swoje po­wołanie. Powtarzał, że w doświadczeniach potrzebna jest sy­nowska ufność, która jest źródłem zupełnego i nieodzownego zdania się na wolę Bożą.

Oblacja, będąca pogłębieniem konsekracji, która dokona­ła się na chrzcie św., rozwijana jest w życiu osób zakonnych przez złożenie ślubów, natomiast u pozostałych wiernych przez świadome i pogłębione życie chrześcijańskie — jako codzienna ofiara składana Bogu. Oblacja powinna być dla nas najwyższą radością, a dla Chrystusa najwyższą chwałą, ponieważ jest On całkowitą chwałą Ojca; stąd czcząc Chrystusa, czcimy Ojca.

Życie oblacją powinno być wzorowane i przeżywane zgodnie z oblacją samego Chrystusa, którą wyrażały słowa Ecce nenio, zrealizowane w Jego ziemskim życiu. Obecnie na­tomiast kontynuowane jest w Eucharystii, a symbolizowane w zranionym i otwartym Sercu Zbawiciela.

Kościół – a razem z nim o. Dehon – kontempluje ukoro­nowanie zbawczego dzieła miłości Chrystusa do Ojca i ludzi, gdzie oblacja Syna Bożego jest wzorem duchowości wynagra­dzającej. Pan Jezus dał nam najdoskonalszy przykład życia mi­łości, ofiary, zupełnego zdania się na wolę Bożą i pełnej z nią zgodności... Ecce nenio był zasadą Jego życia od chwili Wcie­lenia, w Męce, a także w Eucharystii. Duch oblacji znajduje swoje źródło w Chrystusie, który jest dla wynagradzającego Mistrzem godnym naśladowania. Bądźcie więc naśladowca­mi Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofie­rze i dani na wdzięczną wonność Bogu (Ef 5,1-2). Ojciec De­hon zachęcał do podjęcia życia oblacją, która jest ważnym za­daniem Kościoła. Mamy widzieć Jezusa zawsze i wszędzie, dokładnie wypełniając każdy, nawet najdrobniejszy obo­wiązek z miłości ku Niemu i w duchu wynagrodzenia (por. L. J. Dehon, Dyrektorium duchowe, Kraków 1988, s. 56).

Dla sercańskiej duchowości wynagradzającej duch ofiary i poświęcenia jest cechą charakterystyczną i najlepiej oddającą jej specyfikę, która nigdy nie traci aktualności. Życie mistycz­nego Ciała Chrystusa – Kościoła wymaga ciągłego podkreśla­nia i kontynuowania dzieła Odkupienia, realizowanego przez praktykę miłości wynagradzającej, której zasadniczy funda­ment stanowią ofiara i poświęcenie.

Oblacja zewnętrzna (sacrificium signans) jest symbolem oblacji wewnętrznej, przez którą człowiek składa Bogu w ofie­rze samego siebie. Ofiara wewnętrzna powinna być widocz­na w praktyce życia ukierunkowanego tylko na Boga. Zycie miłości i ofiary polega na wyłącznym zarezerwowaniu i użyt­kowaniu przez Boga – jako rzeczy konsekrowanej – nasze­go życia i radości, zgodnie z upodabnianiem się do Chrystu­sa. Życie oblacji, wzbudzone w naszych sercach przez darmo daną nam miłość Chrystusa, upodobnia nas do oblacji Tego, który z miłości oddał się całkowicie Ojcu i ludziom.

W nauce i życiu o. Dehona ofiara i poświęcenie, będące wyrazem miłości wynagradzającej, są rozumiane jako wyrze­czenie się własnej woli, a podporządkowanie się i przyjęcie woli Bożej. Jeżeli wola ludzka dzięki temu stanowi harmonię z wolą Bożą, to wynagradzający zdobywa wyższy stopień do­skonałości. Życie miłością i duchem wynagradzania stanowi­ło dla o. Dehona istotne zadanie. Taką samą misję do spełnie­nia pozostawił założonemu przez siebie Zgromadzeniu Księży Najświętszego Serca Jezusowego, którego zakonnicy powinni żyć i umierać jako prawdziwe żertwy Bożego Serca. Zasadą ich życia ma być całkowite wyrzeczenie się tego wszystkiego, co posiadają, zarówno w dziedzinie ducha jak i ciała, synowska ufność oraz zgadzanie się z wolą i upodobaniami Pana Jezusa – z czystej miłości, w duchu wynagrodzenia i zadośćuczynienia.

Ojciec Dehon w swojej miłości do Najświętszego Serca Jezusowego doszedł aż do szczytu wynagrodzenia, którym jest całopalna ofiara. Pojęcie to pochodzi od łac. immolatio – całopalenie (in mola) i związane jest z obrzędem składa­nia ofiary. Całopalna ofiara, zwana też całopaleniem, to jeden z rodzajów tzw. krwawych ofiar składanych Bogu z Starym Testamencie. Polega ona na całkowitym spaleniu zwierzęcia ofiarnego, na ogół ofiarowywanego w ten sposób każdego rana i wieczoru baranka; w dni świąteczne składano większą liczbę ofiar całopalnych.

Autentyczne przeżywanie ducha ofiary pomaga sięgnąć szczytu wynagrodzenia, którym jest duch żertwy. Żertwą sta­je się człowiek, który zdobył habitus — stałą zdolność skła­dania siebie w ofierze. Ojciec Dehon tłumaczy, że aby dojść do postawy żertwy, potrzebne jest do tego specjalne powo­łanie, które polega na całkowitym oddaniu się Bogu. Istnieją też specjalne żertwy, powołane w sposób nadzwyczajny, jak św. Małgorzata Maria i wiele świętych dusz żyjących duchem wynagrodzenia Bożemu Sercu.

Jako przykład żertwy o. Dehon podaje Chrystusa. Jedynie On był godny, by złożyć się Bogu Ojcu w ofierze jako ofia­ra przebłagalna. Istnieje tylko jedna żertwa godna Boga sama przez się: Jezus Chrystus, który raczył włączyć nas w swoje dzieło wynagradzające i pragnie naszego współudziału, uza­leżniając od niego zbawienie świata. Wynagradzający, pragnąc żyć jedynie duchem żertwy, powinien wzorować się na sa­mym Chrystusie, który pierwszy podjął tę drogę dla naszego zbawienia. Żertwa wie, że nie ma prawa do własnego wybo­ru i do pragnień; wybór został dokonany, a jej los przypie­czętowany. Kiedy i jak złoży swą ofiarę? W jakich okolicz­nościach? Jak długie będzie jej trwanie? To wszystko będzie zależeć od woli Tego, do którego całkowicie należy. Powoła­nie żertwy jest więc całkowitym i bezgranicznym zdaniem się na wolę Bożą, utkwieniem wzroku w Tym, który pierwszy kro­czył tą drogą, usuwając z niej przeszkody i zostawiając na niej krwawe ślady swoich stóp.

Powołanie do życia duchem całopalnej ofiary jest powoła­niem bardzo doniosłym i odpowiedzialnym, gdyż jest konty­nuacją zbawczego dzieła Chrystusa, dla dobra całego Kościoła i ludzkości. Być żertwą miłości i wynagrodzenia to najpiękniej­sze powołanie. To żertwy są właśnie serdecznymi przyjaciół­mi i pocieszycielami Jezusa, zbawcami ludu i okupem za jego winy. Ci, którzy są zjednoczeni z Panem Jezusem i zdają się całkowicie na Jego działanie, więcej przynoszą pożytku Ko­ściołowi w jednej godzinie niż wszyscy inni w ciągu kilku lat. Jak bardzo pragnie Pan Jezus takich dusz! Pragnął ich na krzy­żu, aby nadal w nich cierpieć, pomnażając i rozdzielając za­sługi swojej Męki.

Termin „żertwa” i jej praktyka w życiu się w duchowości chrześcijańskiej pojawiała szczególnie po objawieniach Chry­stusa św. Małgorzacie Marii Alacoque. Wiele dusz chciało od­powiedzieć na pragnienie objawiającego się Chrystusa i zaczę­ło wcielać w życie i praktykować ducha żertwy. Także Papież Pius X zachęcał ludzi, aby ofiarowali się Bogu jako żertwy przebłagalne. Jedną z dusz, które odpowiedziały na jego apel była św. Teresa od Dzieciątka Jezus, która przez akt ofiaro­wania się Miłości miłosiernej złożyła siebie Bogu w całopalnej ofierze. Prosiła: „Pragnąc, aby całe moje życie było aktem do­skonałej Miłości, poświęcam siebie na ofiarę całopalną Twojej Miłości miłosiernej, błagając, byś mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, mój Boże, stała się Mę­czennicą Twej Miłości! (św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, Kraków 1984, s. 254).

Ojciec Dehon nie tylko pragnął żyć jako żertwa poświęco­na Najświętszemu Sercu Jezusa, ale także w tym duchu umrzeć, ofiarując swoje życie jako całopalną ofiarę. To pragnienie wy­razi w słowami: „Moim postanowieniem jest żyć i umrzeć jako prawdziwa żertwa Najświętszego Serca i uczynię wszystko dla miłości w duchu wynagrodzenia (L. J. Dehon, Quaderni datti­loscritti, Roma, X, s. 1012).

Pragnienie realizacji życia i śmierci żertwy Serca Jezusa było konsekwencją paktu miłości, w którym złożył siebie w ofie­rze Najświętszemu Sercu Jezusa. Jego treść była wytyczną ży­cia realizowaną przez niego aż do śmierci. Wyraził to w sło­wach: „Oddaje się całkowicie naszemu Panu, aby służyć Mu we wszystkim i czynić we wszystkim Jego wolę. Z pomocą Jego łaski jestem gotowy czynić i cierpieć wszystko, co On zechce. (...) Wyrzekam się mojej woli i wolności. Błagam nasze­go Pana, by przyjął tę ofiarę, ten dar. Błagam Dziewicę Naj­świętszą, mojego Anioła Stróża i moich świętych patronów, aby pomogli mi wypełnić ten pakt, aż do ostatniego momentu mo­jego życia”(L. J. Dehon, Dyrektorium duchowe, dz. cyt. XXIV).

Przeżywając doniosłość ducha całopalnej ofiary, o. Dehon wyraził to w następujący sposób: zrodziliśmy się z ducha Małgorzaty Marii, lecz zbliżamy się bardziej do ducha św. Te­resy od Dzieciątka Jezus. We wszystkich swoich wypowie­dziach, a także w praktyce każdego dnia realizował ducho­wość wynagradzającą, która zawsze wymaga konsekwentnej ofiary z siebie i nie może mieć nic wspólnego ze smutkiem czy cierpiętnictwem. W Bogu widział on nie tyle sprawiedli­wego czy srogiego Sędziego, ale Ojca pełnego miłości do swo­ich dzieci. W przyjmowanych cierpieniach i doświadczeniach o. Dehon dostrzegał dar łaski i Bożej miłości. Stąd też przez całe swoje życie przyjmował je jako konsekwencję złożonej przez siebie całopalnej ofiary wynagrodzenia Sercu Zbawicie­la. Życie miłości i całopalnej ofiary w zjednoczeniu z Najświęt­szym Sercem jest łaską przeznaczoną dla tych, którzy oddali się życiu wewnętrznemu. Profesja miłości i całopalnej ofia­ry praktycznie streszcza się w następującym zdaniu: Modlić się, działać, cierpieć i poświęcać się dla Najświętszego Serca. Innym razem powiedział, że nie trzeba sił ani zdrowia, aby stać się żertwą. Wystarczy serce zawsze gotowe kochać i ciało zdolne cierpieć (por. L. J. Dehon, Dyrektorium duchowe, dz. cyt., s. 121-122).

Powołanie do życia duchem całopalnej ofiary dla wynagro­dzenia za grzechy wszystkich ludzi – według o. Dehona – „jest wyrazem największej miłości, na jaką może zdobyć się czło­wiek. Żertwą Najświętszego Serca jest każdy człowiek, który jednocząc się z ofiarą Pana Jezusa pragnie spełniać jej zwy­czajne cele, a zwłaszcza współuczestniczyć w przebłaganiu za grzechy ludu i w wynagrodzeniu gorącą miłością za jego niewdzięczność. O jakże piękne jest to powołanie!”.

Kult Serca Jezusa, które z miłości ku człowiekowi zapomnia­ło o sobie i pozwoliło się otworzyć na krzyżu, stawia wynagra­dzającemu wyraźne wymagania, dlatego Karol Rahner zdobył się na stwierdzenie, „Serce to nie jest słodkie, lecz straszliwe. Strasz­liwe w przerażających ciemnościach agonii, straszliwe przez niepojęte misterium miłości, w którym Bóg sam wydaje siebie stworzeniom, ich grzechom i ich próżni, straszliwe poprzez bez­względność, z jaką nas pożąda i wciąga we własny los, straszliwe w okazywaniu nam, zaufania – nam w których nie ma nic pew­nego, w których wszystko jest chwiejne” (K. Rahner, Człowiek o przebitym sercu „W drodze” 1976, nr 12, s. 32).

Miłość Najświętszego Serca Jezusowego szczególnie daje się człowiekowi w Najświętszej Eucharystii, której o. Dehon przyznaje tak doniosłą rolę w duchowości wynagradzającej. Całopalna ofiara Chrystusa z miłości ku Ojcu i ludziom wyma­ga ze strony wynagradzającego ofiary i poświęcenia, aby mógł on odpowiedzieć na pragnienie Serca Zbawiciela, by oddać się gorliwie w życiu, w duchu oddania, ofiary i miłości, któ­re jest duchem całopalenia w zjednoczeniu z „Żertwą taber­nakulum”. Chrystus eucharystyczny jest przykładem całopal­nej ofiary i miłości dla dusz wynagradzających, które realizują swoje powołanie za wzorem o. Dehona. Siebie, a także swo­ich zakonników, których zadaniem w Kościele jest wypełnia­nie wymagań duchowości wynagradzającej Najświętszemu Sercu Jezusa, zachęca on: „Ofiarujmy przede wszystkim Naj­świętsze Serce Jezusa Jego Ojcu i dodajmy do tego kroplę na­szego ubogiego wynagrodzenia”.

Wynagradzająca duchowość o. Dehona wzorowana jest na wynagrodzeniu samego Chrystusa. Zarówno podmiotem, jak i przedmiotem tej duchowości jest Chrystus z przebitym Ser­cem, które zwłaszcza w Eucharystii oczekuje od człowieka god­nej odpowiedzi, przez ducha ofiary i miłości wynagradzającej.

Duchowość wynagradzająca w ujęciu o. Dehona stawia bardzo duże wymagania wygradzającemu. W konsekwen­cji doprowadza go ona – poprzez ofiarę i poświęcenie – aż do szczytu wynagrodzenia Sercu Jezusa, którym jest cało­palna ofiara z siebie. Ojciec Dehon złożył siebie w ofierze i żył duchem żertwy z miłości do Bożego Serca. Jako apostoł Ser­ca Jezusowego zamknął swoje życie w słowach: Wszystko dla Twojej miłości, o serce Jezusa (por. L. J. Dehon, Dyrektorium duchowe, s. 317).

Chrystus eucharystyczny ze swoim Sercem jest zawsze god­ny miłości człowieka i siebie w ofierze wynagrodzenia. Jego miłość pragnie udzielać się człowiekowi, jeżeli ten tylko po­trafi zbliżyć się do źródła miłości i łask. Te dary Serca Jezuso­wego dla Kościoła powszechnego i dla poszczególnych dusz mają wysłużyć ci, którzy za wzorem o. Dehona żyją i prakty­kują duchowość wynagradzającą, składając się Bogu w ofie­rze jako całopalne ofiary. Ta miłość dusz wynagradzających składa Bogu godne zadośćuczynienie i sprawia, że łaska Boża będzie dynamizować życie Kościoła. Jak też powie P. Teihard de Chardin: „Serce Jezusa będzie ośrodkiem wszechświata” (Hymne de l’Univers, Paris 1966, s. 61).