Źródło: J. Wełna (red.), Rok św. Małgorzaty Marii Alacoque. Program formacji ciągłej na rok 2008, Kraków 2008, s. 41-51.


 

1.    Sakramenty św. są darem Serca Jezusowego

Stwierdzenie, że z przebitego boku Chrystusa wypłynęły sakramenty święte Kościoła katolickiego było i jest dość czę­sto powtarzane w nauczaniu Kościoła. Sakramenty nie wypły­nęły z Chrystusowego boku w sensie dosłownym, lecz apo­stołowie, kontemplując to wydarzenie, doszli do odkrycia w nauczaniu Chrystusa istnienia sakramentów, czyli kontynu­acji działania Chrystusa w Jego Kościele.

Wyrazem świadomości istnienia sakramentów w Kościele może być tekst św. Pawła Apostoła zawarty w Liście do Ko­ryntian, mówiący o Mszy św. jako pamiątce i realizacji śmierci Chrystusa oraz Jego Zmartwychwstania.

„Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kie­lich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11,26).

Śmierć Chrystusa oraz Krew i woda wypływające z Jego przebitego Serca zrodziły w apostołach, za sprawą Ducha Świętego, przekonanie o kontynuowaniu tego wydarzenia w celebracji eucharystycznej. Słowa: „To czyńcie na moją pa­miątkę” to nie tylko przypomnienie Ostatniej Wieczerzy Pana Jezusa, przeżytej przez Niego z Jego apostołami, ale również „głoszenie” Jego śmierci – Jego ofiarowania się za nas, ofiary Nowego Przymierza.

Śmierć Chrystusa, przeżywana w Eucharystii, jest podsta­wowym sakramentem Kościoła katolickiego. Dobroć Chrystu­sa ofiarującego się za nas wraz z symbolem tej dobroci, czyli Jego przebitym Sercem, jest źródłem, z którego wypłynęła Eu­charystia i pozostałe sakramenty Kościoła katolickiego.

Święty Paweł, pisząc o głoszeniu śmierci Chrystusowej w czasie celebrowania Eucharystii, nie chciał porównywać tego głoszenia z ludzką mową, lecz z głoszeniem w sensie bi­blijnym, którego pierwowzór znajduje się w pierwszym roz­dziale Księgi Rodzaju, gdzie Bóg „głosi” powstawanie coraz to nowych stworzeń. Nowe stworzenia wraz z ogłoszeniem ich jawiły się, zaczynały realnie istnieć.

„Powiedział tedy Bóg: «Niech się stanie światło!» I stało się światło. I widział Bóg, że światło było dobre” (Rdz 1,3-4).

„A potem Bóg rzeki: «Niech zbiorą się wody spod nie­ba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha!» A gdy tak się stało, Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią, a zbiorowisko wód nazwał morzem” (Rdz 1,9-10).

„Potem rzeki Bóg: «Niechaj ziemia wyda różne istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak” (Rdz 1,24).

Jak Bóg powiedział, jak „ogłosił”, tak się też stawało. Sło­wo Boga nie było tylko wypowiedzią, lecz łączyło się z re­alizowaniem tego, co wypowiedział. Słowa św. Pawła: „Ile­kroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” należą do tego samego rodza­ju mowy, która znajduje się w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju. Eucharystia nie jest tylko przypomnieniem śmier­ci Chrystusa, lecz jest jej rzeczywistym realizowaniem w sa­kramencie Eucharystii. Sakramentalna obecność Syna Bożego w Eucharystii nosi cechy Wcielenia.

Wcielenie Syna Bożego jest jedynym takim wydarzeniem w dziejach ludzkości. Było ono realnym wydarzeniem, a rów­nocześnie wymyka się ludzkiemu doświadczeniu. Wcielenie Syna Bożego jest wydarzeniem historycznym i równocześnie jest przedmiotem naszej wiary. W Jezusie Chrystusie, wcielo­nym Synu Bożym, jedni ludzie widzieli Syna Bożego, a inni stanowczo przeczyli temu. Tak przedstawiają ten problem ewangeliści: św. Mateusz i św. Marek. Przytoczmy: „Zapyta! ich: A wy, za kogo Mnie uważacie? Odpowiadając na to, Szy­mon Piotr rzeki: Ty jesteś mesjasz, Syn Boga żywego. A Jezus powiedział: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony, gdyż nie ciało ani nie krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,15-17).

Wyznanie bóstwa Chrystusowego było wynikiem osobi­stego wysiłku Piotra i owocem pomocy danej mu z nieba, było splotem wiary i indywidualnego wysiłku. Święty Marek przytacza klasyczny przykład niewiary w bóstwo Chrystusa:

„Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Od­szedł od zmysłów».

Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy»” (Mk 3,20-22).

Współcześni Jezusowi byli podzieleni co do opinii o Nim: ci pielęgnujący wiarę widzieli w Nim Syna Bożego, a patrzą­cy na Niego w sposób „naturalny” odmawiali Mu zdrowia psy­chicznego i posądzali Go o kontakty z mocami ciemności.

Obecność w Eucharystii wcielonego Syna Bożego nie jest rozumiana nawet przez katolików. Ci naprawdę wierzą­cy są wdzięczni Chrystusowi, że został z nimi na zawsze i ob­ficie korzystają z Jego obecności w Eucharystii. Mniej wierzą­cy uważają niedzielną Eucharystię za obowiązek, który trzeba wypełnić. Ich uczestnictwo we Mszy św. jest pasywne i mniej owocne. Są i tacy, którzy uważają Mszę św. za przejaw zwycza­ju kulturowego i uczestniczą w niej kila razy w roku. Spotkanie z Synem Bożym w Eucharystii odbywa się na płaszczyźnie wia­ry. Żywa wiara wyraża się w uczuciach uczestnika Mszy św., dając mu radość wewnętrzną i wprowadzając go jakby w stan ekstazy, który sprawia, że ceremonie Mszy św. są dla niego piękne i cenne, a czas ich trwania się nie dłuży. Dla ludzi o ma­łej wierze Msza św. jest długa, nudna i niezrozumiała.

Msza św. nie powinna być jedynie uroczystym recyto­waniem modlitw mszalnych, lecz winna być współudzia­łem jej uczestników w zbawianiu świata. Posłuchajmy słów św. Pawła Apostoła z Listu do Kolosan. „Teraz nawet raduję się z tych cierpień, które znoszę dla was, bo wiem, że w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, czyli Kościoła” (1,24). Słowa te podkreślają, że Msza św. daje nam możność aktywnego włączenia się w dzieło zbawienia świata. Przed każdym pokoleniem ludzi jawi się jakby nowy świat: ten świat jest odkupiony przez Chrystusa, czyli może wchodzić w kontakt z Bogiem, lecz trzeba mu pomóc, aby wchodził w ten kontakt realnie. Kościół ma obowiązek nie­sienia pomocy ludziom, czyli Mistycznemu Ciału Chrystusa, w kontaktowaniu się z Bogiem. Nasz trud codziennej pra­cy i znoszonych rozmaitych niedogodności możemy łączyć w czasie Mszy św. z ofiarą Chrystusa za zbawienie świata. Owocne uczestnictwo we Mszy św. nie polega na radosnym dialogowaniu z kapłanem celebrującym Mszę św., lecz na łą­czeniu z ofiarą Chrystusa naszych codziennych trudów, podej­mowanych dla dobra Kościoła.

Naszą wdzięczność Chrystusowi za to, że został z nami na zawsze, możemy okazać na dwa sposoby, a mianowicie przez adorowanie Najświętszego Sakramentu i przez god­ne przyjmowanie Komunii Świętej. Wdzięczność jest mia­rą szlachetności człowieka. Człowiek szlachetny wyrazi swo­ją wdzięczność za oddane mu przysługi i okazane serce. Syn Boży uniżył się we Wcieleniu, aby być z ludźmi. Przyjął postać sługi, jak mówi św. Paweł, nie przestając być równocześnie Bogiem. Wcielony Syn Boży uniżył się jeszcze bardziej, sta­jąc się dla nas chlebem eucharystycznym. Ten sam Syn Boży, który po Wcieleniu był z ludźmi, podczas Mszy św. staje się chlebem eucharystycznym, aby dać nam możność łączenia się z Nim.

Adoracja Najświętszego Sakramentu jest okazaniem Chry­stusowi naszej wdzięczności za Jego dobroć pozostania z nami pod Postaciami chleba i wina eucharystycznego. Ado­racja może przybrać formę narady z Chrystusem, dotyczącej naszych najbliższych planów życiowych, może również być przeproszeniem Go za nasze niewierności. Adorację moż­na prowadzić przed Najświętszym Sakramentem, lecz można ją również odbyć w kościele, bez wystawienia Najświętsze­go Sakramentu. Adorację, zresztą jak każdą modlitwę, można przeprowadzić również w czasie podróży.

Drugą formą okazywania Chrystusowi wdzięczności jest przyjmowanie Komunii św. z czystym sercem. Przypomnijmy sobie uwagi św. Pawia, dotyczące przyjmowania Ko­munii Świętej. „Niech przeto człowiek baczy na siebie same­go, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło. Jeżeli zaś sami siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni” (1 Kor 11,28-31). Święty Paweł zaleca Koryntianom, aby przy decyzji o przyjmowaniu Komunii św., lub jej nieprzyjmowaniu, nie kierowali się postępowaniem in­nych ludzi, lecz kierowali się swoim sumieniem. Każdy czło­wiek ma własne wyczucie moralne i wie, co można uczynić, a czego nie można. Właśnie to wyczucie nazywamy sumie­niem; jest ono wyznacznikiem dobrego lub złego czynu w od­czuciu osobistym. Otrzymaliśmy różne wychowanie i także różny stopień zaangażowania w wierze, dlatego też św. Pa­weł mówi: każdy człowiek ma baczyć na samego siebie, czy­li ma rozstrzygać tę sprawę według własnego sumienia. Koń­cząc tę krótką wypowiedź, dotyczącą przyjmowania Komunii, św. Paweł mówi, że niegodne przyjmowanie Najświętszego Sakramentu powoduje degradację człowieka (w sensie moral­nym i fizycznym).

Komunia św., czyli fizyczne i moralne złączenie się z Chry­stusem eucharystycznym, jest pomocą dla przyjmującego Ją. Jest ona pomocą nie tylko na płaszczyźnie nadprzyrodzonego życia, lecz również w przezwyciężaniu codziennych trudno­ści, a przede wszystkim w tworzeniu dobrych relacji z najbliż­szym otoczeniem. Komunia św. nie jest jedynie pociechą duchową, nagrodą za uczciwe życie, lecz również pomocą do prowadzenia dobrego życia. Wcielony Syn Boży zabiega! o zdrowe i dobre postępowanie ludzi, swoich braci, gdy stal się jednym z nich. Wcielony Syn Boży, obecny w Eucharystii, czyni to samo względem nas. Jego kochające Serce ujawnia­ło się w Jego szlachetnym działaniu w czasie Jego ziemskiego życia i jest widoczne dziś, gdy jest On z nami obecny w Eu­charystii.

2.    Sakrament pokuty jest darem dobroci Serca Jezusowego

Ewangelie wspominają o wielorakiej dobroczynności Chry­stusa względem nas. Chrystus był uzdrowicielem, poprzez swoje cuda uwalniał ludzi od cierpień fizycznych. Wypędzał również złe duchy, czyli uwalniał ludzi opętanych od cier­pień duchowych. Chrystus starał się o pożywienie dla ludzi, przykładem tego może być rozmnożenie chleba dla głod­nych. Odpuszczanie grzechów było uwalnianiem ludzi od po­czucia winy z powodu popełnionego zła oraz przybliżaniem ich do Boga.

Chrystus przyszedł na świat nie tylko dla współczesnych sobie ludzi, lecz dla wszystkich. Ludzie żyjący po Jego Zmar­twychwstaniu mogą się spotykać z Nim na drodze sakramen­tów świętych, które są jakby przedłużeniem Jego działania. Chrystus może nam przebaczyć dziś nasze grzechy w sa­kramencie pokuty – sakramencie pojednania nas z Bogiem i z ludźmi. Sakramenty chrztu św. i pokuty ustanowił On w taki sam sposób, po swoim Zmartwychwstaniu. Przy ustanowieniu chrztu św. Pan Jezus powiedział do apostołów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je przy tym zachowy­wać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,19-20). Pan Jezus dał możliwość udzielania chrztu apostołom i dziś nikt nie ma najmniejszej wątpliwości co do tej władzy.

Wątpliwości niektórzy chrześcijanie mają w związku z sa­kramentem pokuty, mówiąc, że władza odpuszczania grze­chów była dana wyłącznie apostołom, bez możliwości prze­kazywania jej ich następcom. Nie ma dziś człowieka, który by usiłował sam sobie udzielić sakramentu chrztu święte­go. W odniesieniu do sakramentu pokuty można spotkać się z przekonaniem niektórych chrześcijan, iż grzechy należy wy­znawać jedynie przed Bogiem, bez odwoływania się do po­średników, czyli kapłana. Ustanowienie sakramentu pokuty przedstawia Ewangelia św. Jana. Zatrzymajmy się na chwilę przed tym fragmentem:

„Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z oba­wy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzeki do nich: «Pokój wam»! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Je­zus znowu rzeki do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powie­dział: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grze­chy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzy­mane»” (J 20,19-23).

Święty Jan Ewangelista zaznacza w tym tekście, że Chry­stus przyszedł do apostołów wieczorem w dniu swego Zmar­twychwstania, aby dać im władzę odpuszczania grzechów, czyli już po przelaniu swojej Krwi za nasze grzechy. We­dług relacji św. Jana, było to pierwsze spotkanie apostołów ze zmartwychwstałym Chrystusem. Na jego początku Chry­stus pozdrowił apostołów dwukrotnie słowami: „Pokój wam”. I dodał: ,Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Ojciec posłał swojego Syna na ziemię, aby pojednał ludzi z Bogiem, aby był pośrednikiem między opuszczoną ludzkością a Nim. Teraz Chrystus, wcielony i zmartwychwstały Syn Boży, wy­syła apostołów z tą samą misją – z misją pojednania poprzez posługę sakramentalnej spowiedzi. Chrystus „tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego!»”. Słowa „tchnął na nich” przypominają słowa pochodzące z drugiego rozdzia­łu Księgi Rodzaju, gdzie tchnienie Boże ożywiło ulepionego z gliny Adama:

„Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Boże tchnienie podniosło nieożywioną glinę do godności żywego człowieka. Tchnie­nie zmartwychwstałego Syna Bożego wyniosło apostołów po­nad wszystkich ludzi, dając im moc odpuszczania grzechów. Zwrot Chrystusa „Weźmijcie Ducha Świętego” miał dla apo­stołów znaczenie przestrogi, aby posługę odpuszczania grze­chów wykonywali w Duchu Świętym, odrzucając pokusę kierowania się względami ludzkimi. Chrystus dał im możli­wość odpuszczania ludziom grzechów lub zatrzymywania ich. O odpuszczaniu lub nieodpuszczaniu miał decydować każdy z apostołów indywidualnie. Aby jednak móc o tym zdecydo­wać, powinien znać usposobienie proszącego o rozgrzeszenie i znać same grzechy. Te słowa Pana Jezusa wskazują jedno­znacznie na konieczność wyznania grzechów przed spowied­nikiem, czyli kapłanem.

Grzech i jego odpuszczenie

Zły uczynek popełniony przez chrześcijanina jest nazywany grzechem. Każdy grzech ma podwójne działanie: wyrządza zło innym ludziom i niszczy obraz Boży w duszy grzesznika. Mó­wiąc inaczej: grzech chodzi dwoma drogami – idąc pierwszą drogą, krzywdzi ludzi, a idąc drugą – niszczy obraz Boży w du­szy człowieka. Kradzież, obmowa, kłótnia i wszelkie inne grze­chy wyrządzają krzywdę ludziom i niszczą obraz Boży w duszy grzesznika. Sprawiedliwy Bóg stworzył człowieka na swój obraz – stworzył go sprawiedliwym. Gdy zaś człowiek dopuszcza się kłamstwa, upodabnia się do Szatana – kłamcy, niszcząc tym sa­mym sprawiedliwość Bożą w swojej duszy. Aby móc owoc­nie skorzystać z sakramentu pokuty, trzeba wrócić na te dwie drogi grzechu i naprawić zło, które grzech wyrządził ludziom i naszej duszy. Skradzione rzeczy trzeba oddać, obmowę trze­ba odwołać, a nieuczciwość trzeba naprawić. Po naprawieniu zła popełnionego wobec ludzi możemy udać się do kapłana, aby wyznać grzechy w sakramencie pokuty i odzyskać przez to dawny blask duszy, uzyskać przywrócenie obrazu Bożego w naszej duszy. Aby otrzymać odpuszczenie grzechów, trzeba naprawić zło wyrządzone bliźnim i wyznać grzechy przed ka­płanem w sakramencie pokuty. Sam Chrystus tak mówi o na­prawie zła wyrządzonego drugiemu człowiekowi. ,Jeśli więc przyniesiesz swój dar przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23-24). Spowiedź jest także składaniem Bogu daru, czyli zbliżeniem się do Niego.

Przygotowanie do spowiedzi

Jako dzieci uczyliśmy się pięciu warunków dobrej spo­wiedzi: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postano­wienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie Bogu i ludziom. Do owocnego przyjęcia sakramentu pokuty trzeba się przygotować, podobnie jak przygotowujemy się do uro­czystego spotkania świątecznego. Sakrament pokuty to prze­cież spotkanie z przebaczającym Chrystusem: nie można iść na nie tak, jak idzie się do studni w celu zaczerpnięcia z niej wody.

Przygotowanie do sakramentu pokuty to przede wszyst­kim modlitwa – modlitwa o światło Ducha Świętego w celu wyrobienia sobie właściwej opinii o sobie samym; modlitwa w intencji kapłana, który będzie słuchał mojej spowiedzi; skie­rowana do Chrystusa modlitwa wdzięczności za Jego pozo­stanie z nami w znaku tego sakramentu. Rachunek sumienia jest oceną mojego postępowania. W chwilach zmęczenia lub roztargnienia można się posłużyć formularzem rachunku su­mienia z modlitewnika, można też przeprowadzić rachunek sumienia, analizując dziesięcioro przykazań Bożych.

Żal za grzechy jest przyznaniem się do zła, które popeł­niliśmy; jest przyznaniem się do własnych grzechów. Winę za popełnione zło często przypisujemy innym ludziom, a żal za grzechy to uznanie własnych win. Żal za grzechy jest pew­nego rodzaju niezadowoleniem z samego siebie z powodu własnych niepowodzeń. Szczery żal za grzechy, czyli uznanie własnych win, powinien nas doprowadzić do chęci unikania grzechu w przyszłości i do postanowienia poprawy.

Mocne postanowienie poprawy to zdecydowane zerwanie ze złą przeszłością. Spowiednikowi wyznajemy grzechy. Po­winniśmy to uczynić szczerze, w jasny sposób, bez pośpiechu. Wyznanie grzechów to przedstawienie kapłanowi swoich sła­bości. Do szczerego wyznania grzechów potrzebne jest prze­konanie, że spowiednik jest moim przyjacielem.

Zadośćuczynienie Bogu i ludziom to naprawa zła spowo­dowanego naszym postępowaniem wobec ludzi i względem Boga. Powinniśmy w zasadzie dokonać tego jeszcze przed spo­wiedzią, lecz spowiedź jest okazją przypomnienia nam o tym obowiązku. Zadośćuczynienie Bogu jest uczuciem wdzięczno­ści za odpuszczenie grzechów i wynagrodzeniem Bogu za za­niedbania, których się dopuściliśmy względem Niego. Sakra­ment pokuty pomaga nam również w powrocie do pierwotnej gorliwości. Trzeci rozdział Księgi Apokalipsy ukazuje piękny opis powrotu do pierwotnej gorliwości:

Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz:

To mówi Amen,

Świadek wierny i prawdomówny,

Początek stworzenia Bożego:

Znam twoje czyny,

że ani zimny, ani gorący nie jesteś.

Obyś był zimny albo gorący!

A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust.

Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty” i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi.

Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, byś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.

Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!

Oto stoję u drzwi i kołaczę.

jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.

Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie.

Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów (Ap 3,14-22).