I. Wprowadzenie: inspiracja i styl kierowania

„Ludzi wychowuje się nie poprzez ich przymuszanie, lecz zachętę”. Te słowa Lamartine’a Leon Dehon często wykorzystuje, aby ukazać podstawową zasadę swojej koncepcji edukacji.

Młodzi ludzie zawsze fascynowali ojca Leona Dehona, dawnego kapelana z Saint-Quentin. Znaczną część swego życia Dehon poświęcił wychowaniu. Przez szesnaście lat ten Założyciel Zgromadzenia Księży Serca Jezusowego kierował Kolegium świętego Jana w Saint-Quentin, gimnazjum, które pierwotnie założył na zlecenie biskupa Soissons. Również jednak po zakończeniu swojej działalności jako kierownika szkoły pozostał przez całe życie związany z dziećmi, młodzieżą, uczniami, studentami i seminarzystami. Jeszcze w wieku podeszłym brał regularnie udział w spotkaniach dawnych uczniów.

Dehon chciał odcisnąć piętno na młodych ludziach, chciał ich zainspirować, zaznajomić z Ewangelią. Chciał im udzielić obszernej wiedzy w zakresie literatury, języków starożytnych i nowożytnych, nauk przyrodniczych. Szczególnie leżał mu na sercu przedmiot „wiedza o ziemi”. Chciał uważnie zaznajomić uczniów ze skarbami sztuki, muzyki i teatru. Nauka religii miała być obowiązkowa. Niepoślednią rolę powinno odgrywać również kształcenie zdrowego i silnego ciała. Przede wszystkim jednak, ponad wszelkim przekazem wiedzy, chciał on kształcić charakter.

Jądrem jego założeń wychowawczych było całościowe formowanie charakteru młodych ludzi. Świadczą o tym już liczne listy do członków jego rodziny, w których daje on swoim krewnym rady co do traktowania ich dzieci. Dobry wgląd w dehoniański styl wychowania dają jednak przede wszystkim mowy z okazji przyznawania nagród w Kolegium świętego Jana.

Wysiłek włożony w poznanie aspektów wychowania w rozumieniu ojca Dehona przynosi owoce w podwójnym znaczeniu, ponieważ zdobywa się nie tylko wgląd w kulturę wychowania młodych ludzi, lecz także w kulturę kierowania wspólnotą zakonną. Podobnie bowiem, jak Dehon usiłował zainspirować i ukształtować młodych ludzi, tak też i na odwrót – młodzi ludzie inspirowali i kształtowali Założyciela wspólnoty zakonnej Księży Serca Jezusowego. Można postawić tezę, że doświadczenie w kontakcie z młodymi ludźmi wywarło piętno zarówno na maksymach wychowawczych Dehona, jak również na stylu kierowania, przy pomocy którego Dehon budował swoją, znajdującą się u początków, wspólnotę Księży Serca Jezusowego.

Niniejszy przyczynek nie zajmuje się zasadniczymi rozważaniami na temat celów wychowawczych ojca Dehona. W [jego] centrum nie stoi pytanie, do czego ma się być wychowanym, lecz [raczej] jak ma się być wychowanym. Chodzi o to, aby przedstawić kilka z jego maksym na temat wychowania młodych ludzi.

 

II. Założenie aposterioryczne czyli rola zmysłów dla ciała i duszy

W archiwach Zgromadzenia Księży Sercanów w Rzymie znajduje się niedatowana, pisana ręcznie notatka Dehona pod tytułem „Éducation”. Jest to kilka stron w formacie A5. Na pierwszych stronach Dehon pisze na następujące tematy: „1. Troska o ciało”, „2. O duszę”, „3. Wychowanie w obliczu Boga”, „4. Wychowanie dla przyszłości”.

Linijki te kierowane są nie do nauczycieli czy wychowawców internatowych, lecz do rodziców. Chciałbym zacytować w całości oba pierwsze punkty, w których Dehon zastanawia się nad wychowaniem ciała i duszy, ponieważ ze wszystkich punktów mają one największą wymowę, a szczególnie rozdział o duszy. Dehon notuje:

„Wychowanie

 

I. Troska o ciało

1. Matka winna karmić dziecko piersią, jeśli tylko może; jeśli nie, winna ona wyszukać jakąś uczciwą i pobożną mamkę, w trosce o to, aby dziecko wraz z mlekiem nie wyssało zepsucia.

2. Dzieciom dawać jedzenie proste i zdrowe. Troszczyć się bardziej o ich zdrowie niż ich humory.

3. Ojciec winien zajmować się zachowaniem i budową swojej pozycji. Powinien ponadto czuwać nad tym,

4. Aby jego dzieci pracowały i

5. Aby dawały jałmużnę, co jest błogosławieństwem dla rodziny.

 

II. O duszę

1. Każdego dnia gorliwie modlić się za własne dzieci.

2. We wszystkim dawać dobry przykład. Trzymać z daleka od dzieci gorszące i niebezpieczne książki, czasopisma i obrazy.

3. Ich ducha i serce od dzieciństwa formować ku cnocie. Pierwsze tygodnie odgrywają rolę decydującą. Matka winna uczyć dzieci modlitwy i uczyć je stawiania pierwszych kroków w wierze, jak też wdrażać ich do życia cnotami, unikania grzechów, oddawania czci Maryi.

4. Winni oni czuwać nad tym, aby ich dzieci na ulicach i placach nie bawiły się z innymi dziećmi o mniej dobrym charakterze; winni oni ponadto czuwać nad tym, dokąd one chodzą, z kim rozmawiają.

5. Strofować je.

Dusze te są beztroskie, niestałe, nastawione na przyjemność. Trzeba obchodzić się z nimi z uwagą, przestrzegać je, prostować i uzdrawiać.

Qui parcit virga, odit filium [Nie kocha syna, kto rózgi żałuje] (Prz 13,24). Generalnie przestroga, która stara się przekonać, osiąga więcej niż surowa nagana.

6. Udzielać im chrześcijańskiego wychowania. Nauka i cnota są siostrami i winny być pielęgnowane równocześnie.

7. Pozostawić im swobodę powołania”.

 

Najwyraźniej chodzi tu o pospiesznie nakreślony zarys pewnych idei na temat wychowania, które mogły być pomyślane jako podstawa dla późniejszych wykładów lub artykułów. Nie jest to jakiś systematyczny tekst i stąd nie należy poddawać go nadinterpretacji. Tych kilka zdań wskazuje już jednak na kierunek, umożliwiający pierwsze zbliżenie się do dehoniańskiego ujęcia wychowania.

Obraz człowieka, jaki leży u podstaw założeń wychowawczych Dehona, nie jest ani platoński, ani nie zawdzięczamy go późnemu Augustynowi czy też tym ujęciom, które wychodzą od zepsucia natury ludzkiej. Ciało ludzkie traktuje Dehon bardzo uważnie i z troską. Dla niego opieki wymaga przede wszystkim ciało. W wychowaniu – co poświadczają także inne teksty – należy zważać przede wszystkim na dobro i zdrowie ciała. Ciało ma swoje własne prawa i musi też je egzekwować. Dopiero po tym potrzebna jest troska o duszę, życie w cnocie, wprowadzenie w wiarę, przekaz nauki.

„Wychowywać w wolności, która prowadzi do wolności i przejawia się na przykład w wolności powołania”, jest jedną z maksym wychowawczych Dehona. Jednak zanim młody człowiek stanie na własnych nogach i samodzielnie weźmie życie w swoje ręce, winien on doświadczać prawdziwej serdeczności i rozległej opieki zarówno od matki, jak i od ojca. W ten sposób Dehon dystansuje się od wizji ojca w jego czasach.

Począwszy od drugiej połowy XIX w. wielu ojców spędzało coraz więcej czasu poza swoimi rodzinami. Ojciec był nie tyle głową domu, co w pierwszym rzędzie człowiekiem pracy. Pedagogiczna i medyczna literatura poradnikowa koncentrowała się coraz bardziej na osobie matki. Jedynie jej przypisywana była naturalna zdolność rozwijania emocjonalnej więzi z dzieckiem. Zajmowanie się dziećmi uchodziło raczej za „niemęskie”. Przypisywanie mężczyźnie i ojcu rozsądku, dyscypliny i twardości powodowało jego odpowiedzialność w ramach wychowania jako „najwyższego egzekutora norm”, przede wszystkim wobec synów.

Dehon natomiast przypisuje ojcowskiemu wychowaniu pewną samodzielną rolę także na płaszczyźnie emocjonalnej. Ojciec powinien zważać na to, by wyżywić swoją rodzinę nie tylko przy pomocy dobrych dochodów, lecz aby jego dzieci czyniły starania, pracowały i – co zaskakujące – aby dawały jałmużnę. Powinny one uczyć się wprawiania w dzieła miłosierdzia. Dzieci należy wychowywać w ten sposób, aby już w młodych latach dostrzegały człowieka potrzebującego, były wyczulone na niedostatek, oczy miały otwarte i nie tylko uczyły się dostrzegać ubóstwo, lecz także stosownie do tego działały. W ten sposób altruistyczne wychowanie winno stawać się błogosławieństwem dla rodziny. Niepoślednią rolę odgrywa również i to, że także ojciec powinien wraz z matką modlić się za dzieci.

Jest rzeczą interesującą, jakiej informacji dostarczają uwagi Dehona na temat powstawania świadomości, myślenia, języka i charakteru. Dla Dehona w centrum budowania osobowości wydaje się znajdować formacja w zakresie zmysłów. To, co człowiek spostrzega, czego doświadcza, określa go. W punkcie centralnym dla niego znajduje się refleksja, że człowiek w istocie jest naznaczony przez swoje środowisko, w którym żyje. Mówiąc krótko: Dehon reprezentuje podejście aposterioryczne.

Brak u Dehona zróżnicowania między poznaniem apriorycznym, jak np. poznanie przestrzeni i czasu, które poprzedza wszelkie doświadczenie, a poznaniem aposteriorycznym, które przekazywane jest poprzez zmysły. Wydaje się, że pozostał on zupełnie nietknięty lub całkowicie nieuzależniony od transcedentalnofilozoficznych rozważań, które począwszy od Immanuela Kanta wywierały wpływ na niemiecki idealizm, a wraz z nim także na założenia pedagogiczne.

Nie ma także u Dehona żadnych rozważań na temat związku przyczynowego między genami a zachowaniem. Nie znajdzie się w jego pismach poglądu, że różnice co do istoty wynikają po części z dziedziczenia, np. predyspozycji psychicznych, a po części z wpływów otoczenia.

Wydaje się, że powstające w XIX w. we Francji kwestie i teorie lekarzy i psychologów były dla Dehona raczej podejrzane. Jedną z najbardziej wpływowych osobistości na tym obszarze był francuski neurolog Jean Martin Charcot (1825-1893), nauczyciel Pierre’a Janeta i Zygmunta Freuda. Działał on w „La Salpêtrière”, najsławniejszym zakładzie dla nerwowo chorych w XIX w., pierwotnie przytułku dla ubogich z Paryża. Eksperymentalna medycyna Charcota doszła do wniosku, że zjawiska mistyczne nie mają uzasadnienia nadnaturalnego, lecz jedynie psychiczne. Mistyk jest psychicznie chory, a zjawiska mistyczne należy łączyć z histerią – ta teza Charcota wprowadziła teologów we Francji w stan pewnego szoku. Jego pisma na temat psychiki człowieka stały się sensacją. Wielu pedagogów skłaniały do refleksji, niektórych prowadziły do głębszych wątpliwości.

Dla maksym wychowawczych Dehona nie odgrywają żadnej roli ani myśli na temat poznania apriorycznego, genetycznych czy psychologicznych predyspozycji, ani teorie na nowo powstającym obszarze psychoanalizy. Jego ujęcie zawdzięczać można pośrednio myślom Jana Jakuba Rousseau (1712-1778), chociaż Dehon nigdy by tego nie przyznał, ponieważ często w bardzo ostry sposób krytykował on wrogie religii implikacje filozofii Rousseau. Filozofia Rousseau wywierała jednak ogromny wpływ na pedagogów XIX wieku.

Jako przedstawiciel oświecenia Rousseau opowiadał się za indywidualną wolnością i przeciwko absolutyzmowi Państwa i Kościoła. Teoria wychowania Rousseau prowadziła do wypracowania bardziej tolerancyjnych i bardziej psychologicznie zorientowanych metod wychowania dzieci. Rousseau wpłynął m.in. na takich pedagogów jak Johann Heinrich Pestalozzi w Szwajcarii (1746–1827), Friedrich Fröbel (1782-1852) w Niemczech, a później Maria Montessori (1870–1952) we Włoszech w ich koncepcjach nowocześniejszego wychowania. Myślenie Rousseau z jego namiętną obroną rozumu i praw indywidualnych mieści się pomiędzy oświeceniem wieku XVIII a romantyzmem wczesnego wieku XIX, który racjonalnemu myśleniu poprzedniej epoki przeciwstawia silnie subiektywne doświadczenie. Jego emocjonalno-subiektywne podejście ukształtowało na przykład maksymę pedagogiczną Pestalozziego mówiącą o „pełnym miłości” obchodzeniu się ze swymi uczniami, która aż do czasów współczesnych wywiera wpływ na szkoły Pestalozziego. Taka sama maksyma znajduje się także u Dehona.

Jednakże Dehon w swoich pismach odrzuca Rousseau, ponieważ nie akceptuje jego wyobrażenia o naturalnym stanie człowieka i związanym z tym odrzuceniu grzechu pierworodnego. Dehon odrzuca potężną rolę wychowawczą, jaką Rousseau przypisuje Państwu, nakładając na nie zadanie wychowywania obywateli do cnoty w zgodzie z wolą powszechną (volonté générale).

Dehon jednak znajduje się – wraz z innymi współczesnymi pedagogami – na linii Rousseau, kiedy podkreśla on miarodajny wpływ środowiska, doświadczenia, a co za tym idzie postrzegania zmysłowego na formowanie osobowości. Całkowicie zgodnie z tą tradycją, do Dehona nie odnosi się jedynie proste zdanie: Powiedz mi, z kim przestajesz, a ja powiem ci, kim jesteś. W istocie musiałoby ono wg Dehona brzmieć w sposób bardziej zróżnicowany: Powiedz mi, co jesz i pijesz, co widzisz i czytasz, co wąchasz, smakujesz i czego dotykasz oraz z kim masz kontakt, a ja powiem ci, kim jesteś.

Wg Leona Dehona człowiek określany jest przez to, co „wpada” w niego przez zmysły. Ponieważ to, co nazywa się charakterem i osobowością człowieka, wychodzi od postrzegania zmysłowego, największa możliwość formacji w wychowaniu polega na czuwaniu nad wszelkimi informacjami, jakie poprzez organy zmysłów kształtują życie wewnętrzne, względnie dbać o to, żeby dziecko pozostawało pod dobrymi wpływami. Jest bowiem od razu zrozumiałe, dlaczego dla Dehona literatura do czytania nie może być dowolna, obcowanie z rówieśnikami nie może być powierzane jedynie przypadkowi i nie jest obojętne, jaka mamka karmi niemowlę.

 

III. Koniec z mentalnością koszarową, albo: jak uskrzydlić duszę?

Podczas swoich podróży po świecie ojciec Dehon odwiedził w Waszyngtonie pewną szkołę dla młodych dziewcząt. Z entuzjazmem mówi w swoich zapiskach o wyposażeniu tej szkoły: Można było [tam] zobaczyć muzeum szkolne, wielki park; każdy uczeń dysponował kątem do nauki, sypialnią i łazienką. Dehon jest pod wrażeniem: „Cóż za różnica w stosunku do naszych koszarowych internatów!” Jak często podkreśla, wychowanie wymaga stosownych warunków otoczenia. Uczniowie nie muszą żyć w luksusie, powinno [im] jednak być dostatecznie wygodnie.

Wychowanie ma przede wszystkim zważać na zdrowie młodych ludzi, zupełnie według klasycznej zasady: „należy modlić się, aby zdrowy umysł był w zdrowym ciele”. „Chrześcijańskie wychowanie nie zaniedbuje tego, co jest ważne dla rozwoju cielesnego. Troszczy się ono o higienę i ćwiczenia cielesne”.

Ponad wszelki przekaz wiedzy kierownik gimnazjum świętego Jana przywiązuje wagę do formacji osobowości, mówi o pewnym szkoleniu serca i charakteru. Wiele zakładów, jak się uskarża, troszczy się tylko o intelekt. Podczas ustalania planu godzin dyskutuje się szczegółowo godzinowy rozkład języków staro- i nowożytnych, nauk przyrodniczych, lekcji sztuki i historii.

„Ale czy dostatecznie zajmujemy się poszukiwaniem środków i dróg, aby rozwijać u dzieci takie zalety, jak: dzielność, umiarkowanie, godność, respekt, odwagę, inicjatywę? Tymczasem ich indywidualne życie będzie zależeć bardziej od tego, czym są dzięki swojemu sercu i swojemu charakterowi, niż dzięki wiedzy nagromadzonej w ich umyśle. Niejeden świetny uczeń, który ma całkiem dobrze „poukładane w głowie” – jak mówi Montaigne – opuszcza kolegium po [jego] ukończeniu, aby popełniać wszelkiego rodzaju głupoty, których z pewnością można mu było oszczędzić dzięki bardziej intensywnemu wychowaniu moralnemu”.

„Wychowywać w wolności”. Tymi prostymi słowami określa Henri Dorresteijn założenie wychowawcze Dehona. Dehon daje dowody wrażenia, jakie zrobiło na nim kolegium lazarystów w Los Angeles, gdzie odnajduje atmosferę wolności. „Uczniowie opuszczają dom bez pytania, mogą iść do teatru. W soboty i niedziele mają wolne. W Ameryce przywiązuje się wagę do tego, aby dzieci wcześnie uczyć, jak obchodzić się z wolnością”.

Jądrem wychowania jest religia. Bóg jest zasadą i celem wszystkich rzeczy. Tylko takie wychowanie przynosi obfity owoc, które wprowadza w wiarę i odwołuje się do rodziców i wychowawców, którzy modlą się za swoje dzieci, którzy celebrują z nimi mszę i są im we wszystkim wzorem. Stąd dla Dehona szkoła i kościół tworzą jedną całość. Staje się to wyraźne, kiedy w swojej pierwszej mowie z okazji rozdania nagród w Kolegium świętego Jana cytuje M. Thiersa: „Szkoła jest tylko wtedy dobra, kiedy pozostaje w cieniu zakrystii”.

Wychowanie, które nie dostarcza żadnej orientacji religijnej i twierdzi, że wychowuje w neutralności, jest dla Dehona czymś takim jak kwadratura koła. Stąd Dehon odrzuca krytyczne wobec religii założenia w wychowaniu. W swojej kronice z września 1903 r. donosi on o pewnym „incydencie” w Marsylii. M. Dautresme, Sekretarz Generalny prefektury Bouche-du-Rhône, miał tam na okoliczność rozdania nagród wskazać wobec uczniów na konieczność uwolnienia młodego pokolenia od przesądnych uprzedzeń, aby przygotować przyszłą rewolucję moralną. Według Dehona Dautresme twierdził:

„Zadanie to może być wypełnione wyłącznie poprzez nauczanie bezwyznaniowe. Nie chodzi tu tylko o pouczanie przez personel świecki, lecz o takie nauczanie, które jest naznaczone przez wielkie prawdy, które budują wolne sumienia, sumienia, które są uwolnione od owej chrześcijańskiej podległości, jaka upokarza człowieka przez przytłaczającą ideę jego zawinienia, jego moralnej niedoskonałości i czyni z niego jakiegoś drżącego i przesądnego niewolnika. (...) Przyszłość należy do nauki, a nie do wiary. Jaka szkoda dla religii (na sali [rozlegają się okrzyki]: „oh! oh!”), że ewolucja ludzkiego intelektu wypełnia się poza religią i pomimo niej”.

Wygnanie religii ze szkoły ma według Dehona katastrofalne następstwa. Dla kraju szkoła bez religii jest narodową katastrofą, którą dobry francuski umysł pewnego dnia dostrzeże – uważa Dehon.

„Wkrótce nie będzie się już skazywać na karę więzienia lub grzywny tych kapłanów, którzy z ambony wygłaszają kazania przeciwko szkole bez Boga. Zamiast tego będzie się ich prosić, aby wprowadzili na nowo krzyż i katechizm do szkoły, aby ratować społeczeństwo”.

Jakie następstwa ma wychowanie bez religii, wyraźnie pokazuje Dehon na przykładzie dwojakiego doświadczenia poety Lamartine’a, który w młodości zaznał zarówno wychowania w laickim kolegium, jak też w szkole chrześcijańskiej. Najpierw jego wspomnienie o kolegium laickim:

„Jak u barbarzyńców, gdzie synów zanurza się na zmianę w gotującej się i lodowato zimnej wodzie, aby uczynić ich skórę niewrażliwą na zmiany pogody, tak też dziecko (w laickim kolegium) jest rzucane to ku niewierze, to znów ku wierze. Żyje ono w szkole, która w swoim duchu i w swoim nastawieniu jest podzielona. Powinno mieć dwie dusze, ale ma tylko jedną. Porywa się je to tu, to tam i rozdziera przez pociąganie w przeciwnych kierunkach. Do jego myśli wdziera się niejasność i nieporządek; pozostaje jedynie kilka strzępków wiary i kilka strzępków rozsądku. Jego wiara wygasa, jego rozsądek znów wychładza się bez ognia namiętności, jego dusza usycha, a jego entuzjazm zmienia się w obojętność i przygnębienie”.

Inne jest natomiast wspomnienie Lamartine’a o czasie spędzonym w szkole chrześcijańskiej: „Cały artyzm naszego nauczyciela polegał na tym, aby nas samych zainteresować sukcesem naszej szkoły i pokierować nas przy pomocy naszej własnej woli i naszego entuzjazmu. Duch Boży wydawał się w równej mierze inspirować nauczycieli i uczniów. Wszystkie nasze dusze dostały na nowo skrzydeł i wzlatywały z naturalną siłą ku pięknu i dobru. Nawet najbardziej krnąbrni uczniowie spośród nas zostali podniesieni ku górze i porwani powszechnym poruszeniem. W tej szkole zobaczyłem, jak formuje się ludzi, mianowicie nie poprzez ich zmuszanie, lecz inspirowanie (inspiré)”.

Lamartine jest dla Dehona godnym zaufania rzecznikiem. Osobiste doświadczenie poety jest dla przełożonego i kierownika szkoły w Saint-Quentin wiarygodnym punktem orientacyjnym. Wydaje się jednak, że nie tylko z dzisiejszego, lecz już z ówczesnego punktu widzenia Lamartine w swojej licentia poetica nakreślił wychowanie szkoły laickiej zbyt negatywnie, a szkoły chrześcijańskiej zbyt pozytywnie. W przyczynku tym nie chodzi raczej o ocenę prawdziwości treści wypowiedzi Lamartine’a, ani o zbadanie kształtu i zjawiska francuskiego systemu szkolnego. Dla naszych celów te cytowane przez Dehona fragmenty mają znaczenie o tyle, że pośrednio informują one o jego idealnej wizji wychowania.

W centrum chrześcijańskiej metody wychowawczej znajduje się inspiracja (inspiration). Jest ona ostatecznie rozsiewana przez Ducha Bożego, który w równym stopniu ożywia nauczycieli i uczniów. Ten wnoszony przez Ducha Bożego entuzjazm zaraża całą wspólnotę szkolną, jednoczy ją jako grupę, udziela jej poczucia przynależności i tożsamości. Dodaje on duszy skrzydeł w jej wolnym dążeniu do piękna i dobra.

Duch Boży jest właściwym wychowawcą, On formuje i kształtuje. On odnawia oblicze Ziemi, on formuje ostatecznie także człowieka. Dehon reprezentuje wychowanie, które jest budujące i uwznioślające, które dodaje duszy skrzydeł, które jednak jest bliskie rzeczywistości i trzyma się ziemi. Cel ten jest całkiem innego rodzaju niż tak obszerny przekaz nauki.

Bezpośrednio przed wakacjami letnimi, z okazji rozdania nagród, kierownik szkoły świętego Jana wygłasza odpowiednio dłuższą mowę programową. W mowie na rozdanie nagród w dniu 31 lipca 1886 r. Ojciec Dehon wygłasza wobec uczniów, nauczycieli i obecnych gości szczególnie płomienną mowę. Jest ona dlatego tak płomienna, ponieważ nawiązuje on do przedmiotu „wiedza o ziemi”, jego ulubionego przedmiotu. W swej wyobraźni odmalowuje on przed uczniami [obraz tego], jak uczyłby ich geografii, jak brałby ich za rękę, aby pokazać im świat. Wyjaśnia im także, jakie wrażenia przeżycia te pozostawiłyby w ich duszy:

„Piękno! Jaki mógłby być powód, aby trzymać duszę dzieci z dala od niego? Czy jedno nie jest stworzone dla drugiego? Któż delektuje się pięknem lepiej od młodego człowieka? Jego dusza odczuwa pragnienie piękna. To jest ów młody wiek, w którym rodzi się entuzjazm i miłość.

Gdybym był nauczycielem wiedzy o ziemi, mówiłbym młodym ludziom: «przyjrzyjcie się temu globusowi, który jest niby ogród ludzkości; został on założony przez jakiegoś wielkiego artystę i jego uczniów. Artystą tym jest Bóg; jego uczniami są ludzie, artyści tej Ziemi.» (...) Powiedziałbym im: «Wykorzystujcie wasze ferie, czerpcie pożytki z waszych podróży, róbcie notatki, obserwujcie, porównujcie.» Naturalnie trzeba wszystko robić z umiarem i nie wolno przekraczać swoich środków. Niejeden będzie wyruszał w podróż tylko w swojej wyobraźni, z pomocą kilku dobrych książek. Inny, który nie musi zważać na pieniądze, będzie podróżował daleko. (...) Zresztą, właściwie podjęta podróż, niezależnie czy wielka, czy też mała, rekompensuje z pewnością niejedną inną rozrywkę i nagrodę. Oto są studia i to jedne z najlepszych! Upodobanie do takich studiów rekompensuje całkowicie wieczór w gronie młodzieży, grę w bilard, lekturę powieści. Obcowanie z pięknem uszlachetnia duszę, spektakl tej wspaniałości wynosi ją w górę”.

Na koniec należy nauczycielom wiedzy o ziemi postawić przed oczami te maksymy wychowawcze, które u ojca Dehona wydają się najważniejsze. Z uwagi na głęboką formację Dehona uzyskaną dzięki jego pracy z młodymi ludźmi te maksymy wychowawcze rzucają pewne światło nie tylko na jego pedagogikę, lecz ponadto także na jego styl kierowania młodym zgromadzeniem.

 

IV. Maksymy wychowawcze Dehona

1. Dziecko jest istotą ukochaną przez Boga; jego osobowość jest święta.

2. Miłość do dzieci jest podstawą wychowania.

3. Prawdziwe wychowanie można wywodzić od Ducha Świętego.

4. Wychowanie jest całościowe; wprowadza w wiarę i odpowiedzialność.

5. Słowa są bez znaczenia, jak długo brakuje naocznego przykładu.

6. Wychowawcy są we wszystkim wzorem. Wpływ grupy rówieśników jest ważnym czynnikiem socjalizacji.

7. Inspiracja (inspiration) i entuzjazm (enthousiasme) są głównymi czynnikami w wychowaniu. Prowadzą one do samoodkrywającego uczenia się.

8. Wychowanie dokonuje się w wolności.